ALINA

Leon Wyczółkowski: Alina 
(ciemniejszy z dwóch obrazów o tym tytule, 
namalowany w 1879 roku) 

1. 

Za granicą na Bugu w samym sercu Wołynia 
jest las dziejów a w lesie gęstwina 

nikt tamtędy nie chodzi każdy łukiem omija 
knieję w której zginęła Alina 

dzięcioł stuka w sosenkę jakby sklecał trumienkę 
krzew paproci raz w roku rozkwita 

ona ciągle tam leży – w imię Ojca i Syna – 
z otwartymi szeroko oczyma 

2. 

a gdy wieczór zapada i w liściastych prześwitach 
ukazuje się pełnia księżyca 

nóż wyjęty ukradkiem z plecionego koszyka 
połyskuje w matowych źrenicach 

drozd solista na dębie śpiewa smutną piosenkę 
na pień brzozy gramoli się ślimak 

i ruch ręki siostrzanej pewny jak sztych rzeźnika 
w martwych oczach się zjawia i znika 

3. 

pędzą chmury po niebie woda w Styrze upływa 
mija lato i zaraz jest zima  

dusze krążą po lesie jak tropiona zwierzyna 
i na nowo się dramat zaczyna 

stańmy bracia na drodze niechaj wszyscy usłyszą 
co się stało z nieszczęsną dziewczyną 

bo dopóki od zbrodni odłączona jest wina 
cała nasza historia w malinach

(z tomu Polonia aeterna, 2018)

Pobierz w formacie PDF i wydrukuj wiersz.


KONTEKSTY

Obraz Alina Leona WyczółkowskiegoBalladyna Juliusza Słowackiego, historiozofia, rzeź wołyńska, ballada romantyczna jako gatunek literacki, intertekstualność, malarstwo w poezji, muzyczność w poezji.

KOMENTARZ AUTORSKI

Leon Wyczółkowski malował Alinę dwukrotnie. W 1879 roku ukazał ją jako martwą wieśniaczkę z pucułowatą buzią, porzuconą w leśnej głuszy, rok później – jako eteryczną pannę, która wydaje się spać na łące, wśród motyli i bławatków. Ten drugi obraz, wykonany według wskazówek Adama Chmielowskiego (św. Brata Alberta), jest równie piękny, co statyczny. Ten pierwszy, pełen metafizycznej grozy, do dziś niepokoi i inspiruje.
Czy baśniowa fabuła Balladyny to alegoria polskich dziejów? Tak twierdził Jan Matejko i prawdopodobnie za jego namową Wyczółkowski zainteresował się postacią zadźganej nożem dziewczyny. Dla mnie, patrzącego w głąb narodowej historii z perspektywy XXI wieku, sprawa jest jeszcze bardziej intrygująca. Pisząc w końcu 1834 roku w Szwajcarii swój arcydramat, Juliusz Słowacki antycypował rzeź wołyńską, która ponad sto lat później wydarzyła się na jego rodzinnej ziemi.
„Matko, w lesie są maliny,/ Niechaj idą w las dziewczyny,/ Która więcej malin zbierze,/ Tę za żonę pan wybierze”. Alina personifikuje kresową Polskę, Balladyna – lud ukraiński, Matka Wdowa – ideę wielonarodowej Rzeczypospolitej. Bogaty książę Kirkor, o którego względy rywalizują siostry, to uosobienie tzw. wolnego świata. Żeby wybić się na niepodległość, Ukraińcy postanowili wybić ogół wołyńskich Polaków i wyrzec się wspólnych tradycji. Najwyraźniej różnica między jednym a drugim sensem słowa „wybić” nie została przez nich w porę dostrzeżona. Tylko epilog zbrodni, który znamy z historii Europy Środkowej, nieco odbiega od literackiej wizji Słowackiego, bo „wolny świat” ostatecznie zrezygnował ze ślubu i wszystkich Słowian sprzedał Sowietom.
Pochylony nad reprodukcją mrocznego płótna Wyczółkowskiego, często myślę o Alinie. Gdzie teraz jest? Czy znalazła swój grób? A może, jak wielu naszych rodaków, męczenników z Wołynia, wciąż czeka na godny, chrześcijański pogrzeb?