Żeby zrozumieć politykę wschodnią Donalda Tuska, trzeba sięgnąć do poezji. A dokładnie do wiersza Marcina Świetlickiego „Tygrysia piosenka”, zaczynającego się od słów: „Napotkany rok po wojsku były kapral zaprosił mnie na wódkę”.
Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 17 sierpnia 2011
Wprawdzie wiersz powstał w 1987 r., ale świetnie opisuje dzisiejsze realia. Wojsko to synonim PRL, rok symbolizuje 20-lecie niepodległości, byłym kapralem jest Władimir Putin, a alkoholowa propozycja odpowiada pomysłowi ponownego objęcia Polski strefą kremlowskich wpływów.
Oddając śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej w ręce Rosjan, premier polskiego rządu zasiadł z byłym kapralem do stołu. Może skłoniła go do tego pokaźna postura dawnego funkcjonariusza KGB i perswazja zawarta w słowach: – Ze mną się nie napijesz? Może uważał, że kulturalni ludzie nikomu nie powinni odmawiać. A może wierzył, że od czasów koszarowej „fali” kapral nie tylko nabrał ogłady, ale i stał się dobrym człowiekiem. Jeśli będziemy dla niego mili, to i on będzie miły dla nas.
Początkowo wspólna impreza przebiegała w sympatycznej atmosferze. Biesiadnicy rozsiedli się na czarnych skrzynkach i jęli wymieniać gesty przyjaźni oraz krytykować tych, którzy tę przyjaźń chcą zniszczyć. Biesiada rozkręciła się na dobre, gdy do stołu przysiadł się świeżo upieczony prezydent III RP Bronisław Komorowski i – jak na rubasznego poczciwca przystało – zaczął opowiadać stare dowcipy o Polakach, Ruskach i Niemcach. Czar prysł dopiero w chwili, gdy Putin, przeprosiwszy zebranych, wyszedł do toalety, a z głośników popłynęła mowa oskarżycielska Tatiany Anodiny. Polscy decydenci poczuli się głupio, bo po wspólnej imprezie spodziewali się usłyszeć bardziej wyważone stanowisko Rosjan.
Tak to jest z byłymi kapralami. Uśmiechają się, zapraszają na wódkę, a kiedy wszyscy są już pijani miłością, na zimno realizują własne interesy. Dlatego na propozycję wspólnego picia należy im odpowiadać zdecydowanie, jak bohater wiersza Świetlickiego: „Nie, nie, obywatelu kapralu, dla mnie obywatel kapral pozostanie zawsze obywatelem kapralem, z kapralami nie piję”. Doskonale wiedział o tym śp. Lech Kaczyński. Rosjanom nawet nie przyszło do głowy zapraszać go do stołu, bo zdawali sobie sprawę ze skali jego politycznej wyobraźni. Mieli świadomość, że nie da się go omamić słowiańskimi toastami. W czasach prezydentury Kaczyńskiego relacje polsko-rosyjskie były chłodniejsze, ale bardziej racjonalne, sprowadzone do dyplomatycznych i gospodarczych konkretów. A co najważniejsze, panowała w nich równowaga stron.
Dziś ta równowaga jest już tylko wspomnieniem. Polaków reprezentują politycy, którzy zachowują się jak panienka pod dyskoteką. Najpierw ogłosili wielką polsko-rosyjską miłość, później dali się wykorzystać przez Putina, a teraz próbują przekonać świat, że zachowali resztki cnoty. Nie mogą w całości podważyć raportu MAK, bo skompromitowaliby własną ideę sąsiedzkiego zrozumienia i współpracy. Mogą tylko sugerować, że część winy spoczywa na Rosjanach, co – rzecz jasna – natychmiast jest przez tamtych dementowane.
Tymczasem w polskiej kulturze realizowane są projekty wyniesione na fali promoskiewskiego entuzjazmu. Takie jak Festiwal Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze, na który w tym roku poszły rekordowe pieniądze. To oczywiście kontynuacja peerelowskiego święta piosenki radzieckiej. Ciekawe, czy w przyszłości ktoś zdecyduje się reaktywować jeden z koncertów piosenki niemieckiej, organizowanych przez nazistów w okupowanej Polsce. W tym samym mieście i w historycznym amfiteatrze, tyle że bez sztandarów ze swastyką. Jeśli kontynuujemy muzyczne tradycje jednego z naszych okupantów, nie wypada zapominać o drugim.
Węgrzy mają wstrząsające muzeum Terror Háza, gdzie bliźniacze wizerunki swastyki i czerwonej gwiazdy od progu przestrzegają zwiedzających przed totalitaryzmem. A u nas wciąż obowiązuje polityczna poprawność, która nie pozwala moralnie zrównać komunizmu z nazizmem. Czy to oznacza, że oba systemy różni skala wyrządzonego zła? Nie. Świadczy to tylko o tym, że nazizm jest martwy, a komunizm to aktywny składnik tożsamości współczesnej Rosji. Dopóki polskie władze nie przestaną respektować tej haniebnej ciągłości, były kapral będzie mógł nimi manipulować, realizując odwieczny interes Kremla: Finis Poloniae.