fot. JAKUB SZYMCZUK / AGENCJA GN |
Portal ARCANA: Pański tomik poezji „De profundis” właśnie otrzymał nominację do Nagrody im. Józefa Mackiewicza. To właściwie laur dla pisarzy wykluczonych, reprezentantów jakby narodu podziemnego. Czuje się Pan poetą wykluczonym?
Wojciech Wencel: Przede wszystkim jest mi bardzo miło, że te wiersze zostały dostrzeżone. Zwłaszcza, że jury składa się z ludzi, których wyjątkowo cenię. Po likwidatorskim tekście Andrzeja Horubały, który ukazał się w „Rzeczpospolitej”, ta nominacja nie była oczywista. A co do mojego wykluczenia z głównego nurtu życia literackiego, jest ono faktem, ale trzeba pamiętać, że ja to wykluczenie wybrałem. Pisząc to, co piszę, i przyznając się do wyklętego systemu wartości, miałem świadomość konsekwencji. Dlatego nie czuję żalu, nie mam pretensji do nikogo. Przeciwnie, jestem dumny, że mogę reprezentować „naród podziemny”, o którym Pan mówi. Kategoria podziemia zawsze była zresztą obecna w mojej twórczości. Żywe chrześcijaństwo jest podziemne i Polska, w wymiarze wiecznym, jest podziemna, łącząca wysiłek wszystkich pokoleń. „Nie ma zbawienia jak tylko przez ziemię” – pisałem w dawnym wierszu. Prawda, piękno, miłość, wiara – wszystko to dojrzewa bardzo powoli, w utajeniu, pod skorupą tego świata. Chrystus to dla mnie „Korzeń korzeni”, z którego wyrastają nasze najlepsze cechy. Bardzo bliska jest mi też świadomość Marii Fieldorf-Czarskiej, córki gen. „Nila”, która do końca życia powtarzała: „Moją ojczyzną jest Polska podziemna”.
Portal ARCANA: Można zauważyć u Pana pewną oszczędność środków, dosadność w ukazywaniu okrucieństwa (np. na Polakach w czasie rzezi wołyńskiej), potrafi Pan zamknąć tragedię narodową w jednym małym wierszu... Czy słusznie możemy tu dostrzec poetykę Zbigniewa Herberta? Jakie jest Pana stosunek do niego?
Wojciech Wencel: Myślę, że te wiersze noszą wyraźne piętno autorskie, choć są również dialogiem z dawnymi poetami. Poetycki esencjonalizm w mówieniu o Polsce to domena Herberta, ale także np. Jana Polkowskiego czy Jarosława Marka Rymkiewicza. Herbert jest dziś oczywiście najważniejszym dla mnie poetą współczesnym, prorokiem naszych czasów, zarówno dzięki poezji, jak i postawie obywatelskiej. Od fascynacji jego twórczością zaczynałem i po latach wracam do punktu wyjścia. A precyzyjne obrazy okrucieństwa są konieczne, żeby odsłonić istotę polskości, czyli kruchość, w której drzemie ogromna moc ducha.
Portal ARCANA: Polityk i wielu Polaków za nim, może dziś pisać, że „polskość to nienormalność”, że to brzemię, „którego nie mają ochoty dźwigać”. Pan zaś pisze: „im bardziej bezsensowny twój zgon się wydaje tym gorętsze składaj dzięki że jesteś Polakiem”. Jakby Pan scharakteryzował ten straszny rozdźwięk między Polakami?
Wojciech Wencel: Sądzę, że ludziom, których interesuje wyłącznie wygoda i bogacenie się, Polska musi się wydawać nienormalna. Byłoby dziwne, gdyby twierdzili inaczej, bo w ich horyzontach mieści się wyłącznie zwierzęca wegetacja. Dla mnie nie są oni narodem, lecz masą. Mają tylko wpisane do paszportu polskie obywatelstwo. Z drugiej strony istnieje bardzo świadomy, kilkumilionowy naród, dla którego polski los nie jest przeklęty, lecz błogosławiony przez swój związek z ofiarą Chrystusa albo po prostu jako szkoła charakterów, machina tłocząca – jak wino – najczystszą wewnętrzną wolność. Ten rozdźwięk jest naturalny i istniał zawsze. W początkach sowieckiej okupacji też były masy w głównym nurcie i patrioci w lasach albo – jak Herbert – na marginesie oficjalnej kultury.
Portal ARCANA: Podobno poezja, jeśli gdzieś się jeszcze trzyma we współczesnej literaturze, to właśnie w Polsce. Akurat w „De profundis” Autor jest kronikarzem tragicznych polskich dziejów. Widzi Pan tę naszą polskość poza romantycznym tragizmem naszych dziejów?
Wojciech Wencel: Jako poetę interesuje mnie polska dusza, która jest romantyczna i głęboko osadzona w historii, ale też w codziennym życiu na prowincji, pejzażu za oknem. „De profundis” to nie jakaś liryka tematyczna, ewenement w mojej twórczości, ale jej konsekwentna część. Polskość i chrześcijańskie życie, miłość, rodzina, natura – to wszystko łączy się w mikrokosmos. Życie generalnie jest takie jak historia Polski – trudne, bolesne, przepełnione wysiłkiem twórczości, ale właśnie dlatego głębokie i dające poczucie spełnienia.
Portal ARCANA: I musimy zadać jeszcze jedno pytanie. O Smoleńsk. W tym wyjątkowym wierszu faktycznie pisanym „w godzinę śmierci” widzi Pan sens tego co się stało. Wielu rodaków wciąż odczuwa ból po stracie z 10 kwietnia. W jaki sposób Polacy mogą doznać katharsis po tym narodowym dramacie?
Wojciech Wencel: Nie chcę mówić za innych, ale przede mną Smoleńsk otworzył groby historii. Ukazał głęboko ludzkie oblicze dawnych bohaterów, ich kruchość, pragnienie miłości, wiarę. Zobaczyłem ich w blasku świecy, pod ziemią, przepełnionych Bożym pokojem. To doświadczenie w jakiejś mierze oczyściło mnie z trywializmów współczesnej kultury, konsumpcji, pożądania natychmiastowych sukcesów. Zrozumiałem, że także dziś można żyć jak oni, powoli tworząc coś trudnego, niepopularnego, szukając nadziei jedynie w tym nikłym blasku świecy. Każdego dnia wystawiać na śmierć swój egoizm, modlić się, przekraczać siebie. Nie zawsze mi to wychodzi, ale to dobra recepta na szczęście.
Rozmawiał: Jakub Maciejewski
Współpraca: Ewa Maciejewska
Współpraca: Ewa Maciejewska
Rozmowa pierwotnie opublikowana w Portalu Arcana