Ubiegłotygodniowa rozprawa w procesie, który spółka Agora wytoczyła Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, przypominała peerelowski serial „Stawka większa niż życie”. A dokładnie ten odcinek, w którym Hans Kloss wpada na trop Gruppenführera Wolfa.
Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 13 lipca 2011
Reprezentujący wydawcę „Gazety Wyborczej” mec. Piotr Rogowski odkrył przed publicznością wstrząsający fakt, że pozwany poeta posiada niemieckie korzenie, a jego ojciec nosił złowieszcze nazwisko Szulc. Jaki związek ma to odkrycie z przedmiotem sporu, nie bardzo wiadomo. Prawdopodobnie chodzi o to, by Polacy dostrzegli w Rymkiewiczu potencjalnego wroga, który jest w stanie dzieci im germanić.
Gdyby o narodowości decydowało wyłącznie pochodzenie z dziada pradziada, być może dalibyśmy się złapać na ten haczyk. Sęk w tym, że narodowość to nie przynależność gatunkowa, a my nie jesteśmy małpami. Tylko skończony idiota może uznać za germańca kogoś, kto od lat konsekwentnie uczy nas polskości. I kogo ta polskość przenika do szpiku kości. Powszechnie znane są niemieckie korzenie Kazimierza Wierzyńskiego, żydowskie Stanisława Piaseckiego czy angielskie Zbigniewa Herberta. Tak się składa, że istotę polskiej duszy najprecyzyjniej wyrażali twórcy z pogranicza kultur. Być może dzięki temu, że mieli możliwość porównania polskości z odmienną mentalnością. I potrafili docenić niezwykłość polskiego umiłowania wolności, które wielu biologicznym potomkom Piasta Kołodzieja wydawało się czymś prozaicznym.
Gdy Rymkiewicz mówi o wiecznej Polsce, która jest „przygodą dającą poczucie szczęścia”, nie tylko buduje partykularnego narodowego ducha. Ukazuje też polskość jako niesłychanie atrakcyjną ofertę cywilizacyjną, skierowaną do ludzi poszukujących tożsamości. Polskość to wolność, nad którą nawet śmierć nie ma władzy. To odwaga i niezłomność, wielokrotnie potwierdzona przez historię. To wspólnota pejzażu i bolesnego losu, o której pięknie pisze Wierzyński: „Módlmy się za Polaków męczonych, bo byli z Polski, / Za Żydów rozstrzeliwanych, bo mieli z nami ojczyznę, / [...] Za owoc tej samej ziemi, ludzi tej samej przyrody. / I chleba tego samego, ognia, powietrza i wody”. To wreszcie misja wyznaczona przez Adama Mickiewicza w Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego, a później podjęta przez autorów „Prosto z mostu” i „Sztuki i Narodu”. Misja ducha wolności, zdolnego jednoczyć narody.
Mec. Rogowski musiał przeczuwać, że podjęcie tropu Gruppenführera Szulca nie wystarczy, byśmy przestali ufać Rymkiewiczowi. Na wszelki wypadek wspomniał więc również o młodzieńczym uwikłaniu poety w stalinizm i o jego konformistycznej postawie w późniejszym życiu literackim. Najwyraźniej uwierzył, że Bóg wybacza, Polacy nigdy. I znów się pomylił. Od czasu wydania „Ulicy Mandelsztama” (1983 r.) i spowiedzi w „Hańbie domowej” (1986 r.) Rymkiewicz przestał bowiem być zakładnikiem własnej biografii. Wobec patriotycznej postawy poety w ostatnim dwudziestoleciu jedynie ludzie wyjątkowo małostkowi mogą wytykać mu błędy przeszłości. Gdyby podobną przemianę przeszła Wisława Szymborska czy Zygmunt Bauman, także ich grzechy zostałyby odpuszczone. Niestety, w przypadku większości wychowanych w marksizmie intelektualistów ich dawne uwikłania rzutują na dzisiejszą twórczość i zachowania polityczne. Nie da się polemizować z ich relatywizmem, ignorując jego biograficzne podłoże.
Oskarżony Rymkiewicz powiedział o redaktorach „Gazety Wyborczej”: „Tych redaktorów wychowano tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża”. Czy miał prawo do takiej opinii? Do niedawna w demokratycznej debacie publicznej mieściły się znacznie ostrzejsze wypowiedzi. Kilka lat temu np. Tadeusz Słobodzianek na łamach „Wyborczej” porównał przedstawicieli Komitetu Obrony Dobrego Imienia Jedwabnego do członków Ku Klux Klanu. Wprawdzie obiekcje zgłosiła Rada Etyki Mediów, ale redakcja natychmiast wyjaśniła, że „nie miał to być tekst grzeczny, przeciwnie, miał być niegrzeczny, nawet oburzający, ponieważ był szczerym zapisem oburzenia”. Przypadek Rymkiewicza dowodzi, że są na tym świecie niegrzeczni i niegrzeczniejsi.