Święty Boże, który odkupiłeś grzechy wszystkich ludzi, jednocz żywych i otwieraj serca umarłym. Święty Mocny, nie zostawiaj nas samych na Krakowskim Przedmieściu. Święty a Nieśmiertelny, nie zostawiaj ich samych w Nierzeczywistym Mieście.
Felieton z tygodnika "wSieci" 2015 nr 14*
Wyjść na wiatr. Stanąć wśród zwyciężonych na Krakowskim Przedmieściu i patrzeć w wyłupione oczy kamienic. „Tak wielu – nie przypuszczałem – śmierć wzięła tak wielu” – pisał Thomas Stearns Eliot. I jeszcze: „Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień – spod ziemi / martwej wyciąga gałęzie bzu, miesza / wspomnienie z pożądaniem, niepokoi / wiosennym deszczem zdrętwiałe korzenie”.
Umarli piszą doktoraty, pracują na etatach, spłacają kredyty. Rano biegną do pracy, do pieluch, do punktów obsługi klienta, wieczorem chronią się w modnych klubach albo składając dłonie, recytują z przejęciem: „Ząb mnie boli, my dwoje, nas czworo”. Marzą o innej Polsce, innej historii, innej poezji. Przez całą dobę porządkują swoje małe dzieje, swoje przytulne mieszkania, swoje kolekcje płyt z muzyką elektroniczną. Gdy grzeszą, są nam bliźniaczo podobni. Jeśli się modlą, to żarliwie. Do boga umarłych.
Przyjaciel z dawnych lat okazał się skrybą w pałacu gubernatora. Mieszka w beczce, nie wierzy nikomu, musi zarobić na rodzinę. Miłośnik teologii i zdrowego rozsądku podkreśla swój dystans wobec „sprawy smoleńskiej”. Nie uważa, by narracja medialna była przez kogoś sterowana. Spadkobierca endecji układa pamflety przeciwko honorowi. Bryluje we wszystkich mediach. Jest celebrytą, więc ma obowiązki celebryckie.
Żywi mieszkają głębiej – w kanałach, pod chodnikami, na powązkowskiej „Łączce”, w smoleńskich mogiłach. Słyszymy się nawzajem, lecz dzieli nas ziemia, brama do wieczności, przedziwna granica światów. Przed kościołem św. Krzyża – spiżowa figura Chrystusa. Tego, który zszedł na ziemię i poległ w powstaniu. Wyżej, w niebieskiej przestrzeni – miasto nieujarzmione. Nie zbawiła go Armia Czerwona. Zbawił je Syn Boży, rozstrzelany przez Niemców gdzieś na Wąskim Dunaju.
Historia wciąż się powtarza. Wieczorem pod narożnym barem gromadzą się rzymscy żołnierze. Wiatr niesie ich przekleństwa po całej Jerozolimie. Członkowie Sanhedrynu śledzą wypadki z oddali. Jesteśmy trzciną nadłamaną, garstką prostych ludzi przywiązanych do krzyża. Nocą zabiorą ten krzyż i skryją przed wzrokiem cudzoziemców. Bo nie ma miejsca dla Boga żywych w mieście umarłych. Ale to już będzie tylko walka z symbolem. Cieszmy się i radujmy, bo Chrystus zmartwychwstał, jak zapowiedział. Alleluja!
Po 10 kwietnia 2010 r. powstało kilkaset utworów poetyckich odnoszących się do najważniejszego wydarzenia w powojennych dziejach Polaków. Część z nich gromadzi „Antologia smoleńska. 96 wierszy” świeżo wydana przez Stowarzyszenie Solidarni 2010. Niektóre doczekały się także oprawy muzycznej. Dla mnie jednak najbardziej poruszającym utworem smoleńskim pozostaje modlitewna „Suplikacja”, nagrana przez Andrzeja Dziubka do filmu „Mgła” Marii Dłużewskiej i Joanny Lichockiej. Niezwykłe świadectwo wspólnotowego zawierzenia. „Potężny głos zamilkłych chórów” z głębi polskiego losu.
Zanim się uda przełamać los, trzeba go podźwignąć. Po Herbertowsku spojrzeć „w twarz głodu twarz ognia twarz śmierci / najgorszą ze wszystkich – twarz zdrady”. W piątą rocznicę narodowej tragedii trzeba przyjechać do Warszawy, wyjść na wiatr i stanąć wśród tych, którzy – cytując marszałka Józefa Piłsudskiego – zostali zwyciężeni, lecz nie ulegli. Chwała rodzinom smoleńskim i najwierniejszym uczestnikom miesięcznic w archikatedrze, którzy ocalają dla nas, dla naszych dzieci i wnuków, ducha polskości.
Święty Boże, który odkupiłeś grzechy wszystkich ludzi, jednocz żywych i otwieraj serca umarłym. Święty Mocny, nie zostawiaj nas samych na Krakowskim Przedmieściu. Święty a Nieśmiertelny, nie zostawiaj ich samych w Nierzeczywistym Mieście.
Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie! Niech demon wschodu, który zaczął swe krwawe dzieło w Smoleńsku, upadnie na Ukrainie, zanim zgnuśniała Europa zaprosi go do siebie.
Od nagłej i niespodzianej śmierci zachowaj nas, Panie! Spraw, by każdy z nas zdążył wypełnić swoje powołanie i na łożu śmierci mógł z czystym sumieniem zawołać: „Jeszcze Polska nie zginęła, / Choć nas już nie będzie. / Czego starość nie dopięła, / To młodość zdobędzie!”.
My grzeszni Ciebie Boga prosimy: wysłuchaj nas, Panie!
* W piątą rocznicę Smoleńska wyjątkowo udostępniam mój tekst z aktualnego numeru "wSieci". Zachęcam do kupowania papierowego wydania tygodnika. W każdy poniedziałek w kioskach – z moim nowym felietonem.