środa, 30 czerwca 2010

Vysočina - moja druga ojczyzna

W dniach 25-28 czerwca wziąłem udział w VII. Vránowskich Spotkaniach w Samotni pod Szafranicą – imprezie organizowanej cyklicznie przez poetę Miloša Doležala i jego żonę Janę Frankovą Doležalovą na Wyżynie Czesko-Morawskiej. W tegorocznych Spotkaniach wzięło udział blisko stu pisarzy, malarzy, filozofów, twórców teatralnych, muzyków, fotografików, redaktorów czasopism, wydawców i regionalistów.

Od lewej: Artur Nowaczewski, Jakub Sejkora (lider grupy Pláče Kočka), Miloš Doležal, Jiří Bašta (malarz, rzeźbiarz, autor instalacji)

Pod starou lípou v zetlelé zahradě...







Przy wystawie fotografii ze spektaklu Podšafranickiego Nezávislégo Divadla

Z muzykiem Vladimírem Herákiem

Wspólne spotkanie autorskie z Arturem Nowaczewskim. Wiersze czyta Jana Franková Doležalova

Tłumacz polskiej literatury i redaktor czasopisma „Katolický Týdeník” Jaroslav Šubrt

Z Arturem Nowaczewskim i Josefem Mlejnkiem, poetą i krytykiem literackim, znawcą poezji Bohuslava Reynka

wtorek, 29 czerwca 2010

Wiersze w miesięczniku „Host”




Ukazujący się w Brnie miesięcznik literacki „Host” (nr 4/2010) opublikował sześć moich wierszy z tomu „Podziemne motyle”. Autorem przekładu na język czeski jest Jaroslav Šubrt.

Order Biały Karla Vrány

















Miło mi poinformować, że otrzymałem Řád Bílé Karla Vrány I. stupně (Order Biały Karla Vrány I. stopnia) za „poetyckie i śliwowicowe propagowanie Wyżyny Czesko-Morawskiej w Polsce”.

Uroczyste wręczenie odznaczenia miało miejsce 26 czerwca 2010 roku podczas VII. Vránowskich Spotkań w Samotni pod Szafranicą – imprezy organizowanej cyklicznie przez poetę Miloša Doležala i jego żonę Janę Frankovą Doležalovą. W tegorocznych Spotkaniach wzięło udział blisko stu pisarzy, malarzy, filozofów, twórców teatralnych, muzyków, fotografików, redaktorów czasopism, wydawców i regionalistów.

Karel Vrána (1925-2004) to urodzony w Zahrádce na Vysočinie ksiądz katolicki, teolog i filozof personalista, autor hermeneutycznych analiz arcydzieł literackich, wybitna postać czeskiej emigracji w okresie komunizmu. Był rektorem czeskiego kolegium teologicznego Nepomucenum w Rzymie i profesorem filozofii na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim. Po powrocie do kraju wykładał teologię i antropologię na Uniwersytecie Karola w Pradze. Opublikował m. in. „Teilhard de Chardin” (1968), „Personalismo dialogico” (1984), „Svoboda k pravdě” (1996).

środa, 23 czerwca 2010

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Zapraszam na wieczór autorski

We wtorek 22 czerwca o godz. 18.30 w gdańskiej księgarni Cafe Fikcja rozpocznie się mój wieczór autorski połączony z promocją tomu wierszy „Podziemne motyle”. Spotkanie poprowadzi Artur Nowaczewski. Serdecznie zapraszam!

CAFE FIKCJA
Gdańsk-Wrzeszcz
ul.Grunwaldzka 99/101
(antresola nad Restauracją Newska)

sobota, 19 czerwca 2010

Byli przebici za naszą próżność...

Portal KRESY.PL opublikował dziś mój nowy wiersz






















REFUGIUM

Ci z kresów przeniesieni na jałową ziemię
którzy długo nie chcieli się przyjąć marnieli
przeklinając nowy porządek

ci z lasów trzymani w piwnicach by zmiękli
którzy długo mrużyli oczy chorowali
przeklinając nowy porządek

ci z powstania nawożeni czarną pianą gazet
którzy długo błądzili w ruinach miasta
przeklinając nowy porządek

wszyscy nagle znaleźli się w wolnym kraju
który jest także twoim krajem
są tu a jakby ich nie było

raz lub dwa razy w roku spotykasz ich
pod pomnikami na cmentarzach w parku
czasem ocierasz się o nich w kościele

wysłużone płaszcze buty z prawdziwej skóry
bruzdy na twarzach krawaty moherowe berety
biało-czerwone opaski na ramieniu

mają swój świat: przepływają jak zjawy
z porannej mszy do klubu dyskusyjnego
towarzystwa wzajemnej prefacji

cenią ich głównie dokumentaliści
w filmach śpiewają wewnątrz budynków
z których nie został kamień na kamieniu

reszta traktuje ich jak cudzoziemców
którym powinno się odebrać dowody
osobistych tragedii

tę ostatnią broń którą trzymają kurczowo
stojąc na straży wspólnego losu powtarzając
przez sen: jestem Polką jestem Polakiem

tworzą gatunek endemiczny niechciany
po długich targach wpisany na listę
europejskich osobliwości

wzgardzeni przez świat mężowie boleści
oswojeni z cierpieniem jak ktoś
przed kim się twarze zakrywa

obarczyli się naszym losem dźwigali
nasze brzemiona a myśmy ich za skazańców uznali
chłostanych przez Boga i zdeptanych

lecz byli przebici za naszą próżność
spadła na nich chłosta zbawienna dla nas
a w ich ranach jest nasze zdrowie

ich dzieci i wnuki będą wyrastać przed nami
jak młode drzewa z wyschniętej ziemi
w której wciąż tkwi Korzeń korzeni

Urbanowski: „Podziemne motyle” to jedna z najważniejszych książek poetyckich ostatnich lat!

W dzisiejszym numerze „Rzeczpospolitej” Maciej Urbanowski pisze:

Kto wie, czy do przeciwników Wojciecha Wencla, a więc banalistów, progresistów i piurblagistów, nie dołączą teraz… abstynenci. Wszystko za sprawą arcydzielnej „Ody do śliwowicy” stanowiącej ukoronowanie nowego tomu wierszy Wencla „Podziemne motyle” (Wyd. Nowy Świat). Opis pędzenia i spożywania tego szlachetnego trunku na czeskiej prowincji przeistacza się w teologiczne w istocie, niezwykłe rozważania nad związkiem życia i umierania oraz cierpienia i szczęścia. „Jestem pijany śliwowicą, pijany ziemią, pijany Bogiem”, śpiewa bohater ody w duchu jakiegoś chrześcijańskiego witalizmu, co trochę przypomina mi późne wiersze Wierzyńskiego, choćby jego „Wiersz o wódce”. Ów duch przenika całą niewielką książeczkę Wencla tropiącego ślady nadziei oraz miłości w świecie, w którym ludzie jednocześnie w Boga wierzą i nie wierzą. Przepiękny tom, poruszające wiersze, jedna z najważniejszych książek poetyckich ostatnich lat!

wtorek, 15 czerwca 2010

Hej, kto Polak, na wybory!


Cóż to? jaki ptak powstał i roztacza pióra,
Zasłania wszystkich, okiem mię wyzywa;
Skrzydła ma czarne jak burzliwa chmura,
A szerokie i długie na kształt tęczy łuku.
I niebo całe zakrywa –
Adam Mickiewicz

Rosja czeka. Tak jak czekała w 1944 roku na przeciwległym brzegu Wisły. Czeka na to, co w jej mniemaniu musi nastąpić: porażkę Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich i uzyskanie pełnej kontroli nad państwem przez Platformę Obywatelską. Wtedy będzie mogła wejść na gruzy polskiego romantyzmu, polityki historycznej, świadomości niepodległościowej. I zrobić z nami porządek.

Nie piszę tego jako publicysta polityczny. Piszę to jako poeta, którym od wielu dni targają prorocze sny. Zaczęły się miesiąc przed katastrofą smoleńską i trwają do dzisiaj. W tych snach dwugłowy orzeł (złowieszczy jak czarny kruk z trzeciej części „Dziadów”) krąży nad naszym krajem, ale nie może wylądować, dopóki silną pozycję polityczną zachowuje Jarosław Kaczyński.

W 2007 roku Jarosław Marek Rymkiewicz pisał: „Wszystko, co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski. Podkreślam – wszystko. To zdanie obejmuje także jego błędy, jego pomyłki, jego niepowodzenia, jego nieudane przedsięwzięcia”. Wtedy wizja poety z Milanówka wydawała mi się przesadą. Dziś wiem już, że była realistyczna i nie miała nic wspólnego z kultem jednostki. Z jakichś względów bowiem Jarosław Kaczyński i jego poległy w Smoleńsku brat zostali przez Boga wyznaczeni do odegrania kluczowej roli w historii Polski. Nie zawdzięczają tego swoim talentom ani osiągnięciom, politycznej skuteczności ani szczególnemu patriotyzmowi. Po prostu – zostali wybrani, bo tak spodobało się Panu.

Od ponad dwóch miesięcy jesteśmy uczestnikami wielkiego, eschatologicznego spektaklu, którego pierwszą odsłoną była katastrofa smoleńska, drugą – dotkliwa egzystencjalnie, ale i oczyszczająca duchowo (co wyjdzie na jaw za jakiś czas) powódź. Teraz przed nami kolejne wyzwanie. Nie wiem, jaką rolę w tym eschatologicznym teatrze ma do odegrania Jarosław Kaczyński i podejrzewam, że on sam też tego nie wie. Co więcej, nie mam pojęcia, czy sprosta zadaniu. Zawierzam swojej wizji ze snów: dwugłowy orzeł nie może wylądować na polskiej ziemi, dopóki on jest w pobliżu.

Dla tych, którzy nie wierzą w sny, mam tylko jeden – za to rozstrzygający – argument polityczny: Jarosław Kaczyński to jedyny kandydat na prezydenta, który jest w stanie wygrać z popieranym przez Moskwę Bronisławem Komorowskim i zabezpieczyć polskie interesy w nieuniknionym konflikcie z Rosją. Dlatego trzeba odłożyć na bok swoje osobiste urazy i wątpliwości. Zbliżające się wybory prezydenckie to nie konkurs na najbardziej konsekwentnego prawicowca czy najgłębiej wierzącego chrześcijanina. Nie chodzi w nich o udowadnianie swojej wyższości nad zwolennikami alternatywnych koncepcji. To wezwanie do dokonania wyboru między Polską wolną a zniewoloną, silną a słabą, zdolną do wpływania na Europę a wewnętrznie rozbitą i skazaną na marginalizację.

Mieszkańcy „prawicowego gołębnika”, którzy kręcili dziobami po moim poprzednim tekście, pewnie się obrażą. Taką już mają naturę: siedzą na grzędzie i gruchają, że się ich wyśmiewa zamiast zabiegać o ich cenne głosy w drugiej turze. Zachowują się jak panny na wydaniu, które trzeba przekonywać komplementami, kwiatami i czekoladkami. A głosujcie sobie, na kogo chcecie! Dość akceptowania rozczulania się nad sobą, dość prowadzenia za rękę. Mnie wasze głosy do niczego nie są potrzebne. Potrzebne są wyłącznie Polsce i to wy musicie zdecydować, czy bierzecie za nią odpowiedzialność, czy nie. I pamiętajcie, że nawet jeśli w końcu przejrzycie na oczy, nikt nie będzie wam za to dziękował. Za głos na wolną Polskę się nie dziękuje, bo to nie żadna łaska. To nasz wspólny psi obowiązek.

środa, 9 czerwca 2010

Prawicowy gołębnik

Motto: „Gdyby głupota umiała latać, byłaby pani gołębicą” (dr Josef Štrosmajer w czechosłowackim serialu „Szpital na peryferiach”)

















1.

Rafał A. Ziemkiewicz chce w pierwszej turze wyborów prezydenckich oddać głos na jednego z tych kandydatów, „którym sondaże nie dają szansy wejścia do drugiej tury” (Korwin-Mikke? Jurek?). „Wybiorę go po pierwsze dlatego, że uważam go za człowieka i polityka uczciwego, po drugie dlatego, że głosi najbliższe mi poglądy, a po trzecie, a może to jest właśnie po pierwsze, dlatego, że nie zgadzam się na podzielenie Polski pomiędzy dwa dwory […]” – pisze znany publicysta na portalu fronda.pl. I natychmiast odpiera ewentualne zarzuty: „Argument, że trzeba głosować na mniejsze zło od razu, bo inaczej ‘tamten’ wygra już w pierwszej turze, jest idiotyczny i dowodzi tylko tego, jak straszną krzywdę wyrządzono Polsce, wycofując ze szkół naukę liczenia. Jeśli kandydat, którego nie chcemy, ma więcej niż połowę zwolenników, to przecież wygra i tak, bez względu na to, komu damy swoje poparcie”.

Ponieważ w liceum chodziłem do klasy o profilu matematyczno-fizycznym, przyznaję Rafałowi rację. Jeśli ponad 50% wyborców poprze Komorowskiego, nie ma znaczenia, czy Rafał zagłosuje na Kaczyńskiego, czy na Korwina. Co jednak się stanie, jeśli to Kaczyński będzie bliski zwycięstwa już w pierwszej turze (w kontekście ostatnich sondaży jest to coraz bardziej prawdopodobne). Promoskiewski marszałek dostanie – powiedzmy – 42%, a lider PiS-u zatrzyma się na 48%, bo Rafał i podobni mu arystokraci ducha chcieli w pierwszej turze coś zamanifestować, a dopiero w drugiej głosować na „mniejsze zło”.

Nie wiem, Rafale, jaką szkołę kończyłeś. Nie wątpię, że matematyka stała tam na wysokim poziomie. Ale wyobraźni raczej Cię nie nauczono.

2.

„Jeśli wierzyć sondażom, to głosy oddane na któregoś z dwóch głównych kandydatów są stracone, bo one niczego nie zmieniają. Natomiast kolosalną zmianą w Polsce będzie to, kto w tym sporze PO i PiS będzie siłą rozstrzygającą” – stwierdził Marek Jurek na konwencji w Lublinie.

Faktycznie, Panie Marku, mój głos oddany na Jarosława Kaczyńskiego będzie głosem straconym. Lepiej zagłosuję na Pana i razem będziemy manifestować swój sprzeciw wobec obowiązującej ustawy antyaborcyjnej oraz in vitro. W sumie będzie nas pięciu: Pan, arcybiskup Michalik, Dorn, Milcarek i ja. Pan Ludwik będzie nam pisał szturmowe "Zdruzgotki". Staniemy się „siłą rozstrzygającą” o polskiej eschatologii. Wprawdzie w wymiarze politycznym nic nie osiągniemy, nie zmienimy ani jednej ustawy, nie wprowadzimy własnej, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, by dawać świadectwo. Tak żeby biblijny Bóg nie zgładził naszej ojczyzny ze względu na tych pięciu sprawiedliwych (aniołów uprasza się o nieprzekręcanie nazwisk: Jurek, Michalik, Dorn, Milcarek, Wencel). Zastanawiam się tylko, po co z takim nastawieniem pchać się do polityki. Czy nie lepiej pójść na spotkanie pod dębami Mamre i modlić się w skupieniu?

3.

Poprawka: będzie nas sześciu, a nie pięciu, bo na kandydata Prawicy Rzeczypospolitej zagłosuje też Paweł Kukiz. „Strasznie mnie ucieszyły ostatnie wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego i zastanawiam się, cholera, ile w tym jest piaru, a ile prawdziwego człowieka. Na razie boję się głosowania na niego. Nie jestem pamiętliwy, ale wciąż nie zapomniałem o tym, że on stoi tu, gdzie była ‘Solidarność’, a ja i reszta tam, gdzie ZOMO. Nikt mi tak nie ubliżył” – wyznał na łamach "Rzeczpospolitej" niepokorny wokalista, który do niedawna wychwalał pod niebiosa Donalda Tuska i brał udział w nagonce na „Kaczorów”.

Tak trzymaj, Paweł! Nie będzie Ci tu bliźniak ubliżał. Jesteś w końcu artystą, człowiekiem wrażliwym, masz prawo czuć się obrażony. Wprawdzie kiedyś byłeś twarzą PO, ale ostatnio napisałeś bezkompromisową piosenkę o ruskich zbrodniach i rządzisz. A Polska? Do obrony naszych interesów przed Rosją żaden Kaczyński nie jest potrzebny. Wystarczy Marek Jurek. Facet był może dotąd nieskuteczny, ale przynajmniej nikogo nie obraża i jest konsekwentny. Jak się postawi Putinowi, to ten w spodnie popuści i z miejsca przestanie nas traktować instrumentalnie.

4.

Paweł Milcarek i jego świta też będą w pierwszej turze głosować na Marka Jurka. W drugiej (jeśli do niej dojdzie) – nie wiadomo, na kogo, bo do lidera PiS-u zasadniczo czują odrazę. Głównie dlatego, że Jurek jest zwolennikiem łacińskiej mszy świętej, a Kaczyński woli podczas eucharystii słuchać ojczystej mowy. Ostatnio Paweł odkrył dla siebie tygodnik „Gala”, w którym znalazł się wywiad z Martą Kaczyńską i jej mężem (kontrakt cywilny, fuj!), synem działacza SLD Marcinem Dubienieckim. Od tygodnia Paweł siedzi na Facebooku i umieszcza tam wycinki z tegoż czasopisma, opatrując je zgryźliwymi komentarzami.

„’Tata był w służbach’. No cóż, trudno o deubekizację we własnej rodzinie, w rodzinie prezydenckiej ‘W bardzo przyjaznej atmosferze... Nie było żadnych zgrzytów...’ Warto przeczytać ten z pozoru tak apolityczny wywiad z ‘Gali’ […]” – radzi nam redaktor naczelny „Christianitas”. Drogi Pawle, ja zasadniczo „Gali” nie czytam, ale jeśli Ty i inni tradycjonaliści jesteście zainteresowani prasą kobiecą, chętnie podeślę Ci kilka egzemplarzy, które sąsiadka zostawia na mojej klatce schodowej. „Olivia”, „Party”, „Show”, „Dobre Rady” – czego tylko dusza zapragnie. W trakcie lektury będziecie mogli wyrobić sobie jeszcze głębsze poglądy na temat polskiej polityki. Reflektujesz?

piątek, 4 czerwca 2010

Z archiwum: Wywiad dla „Mladá Fronta Dnes” (2007)

Z myślą o kolekcjonerach osobliwości przedstawiam wywiad, którego udzieliłem czeskiemu dziennikowi „Mladá Fronta Dnes” w maju 2007 roku. Rozmowa dotyczy nie tylko literatury, ale również sytuacji politycznej i roli Kościoła w ówczesnej Polsce.


środa, 2 czerwca 2010

„Podziemne motyle” w księgarni merlin.pl

Informacja o powszechnej dostępności mojego nowego tomu wierszy okazała się zbyt optymistyczna.

Obecnie „Podziemne motyle” są do kupienia głównie w księgarni internetowej merlin.pl. Żeby je zamówić, wystarczy kliknąć TUTAJ i zarejestrować/zalogować się w serwisie. Książka jest wysyłana do klienta w ciągu 24 godzin.

Tom znajduje się również w ofercie dwóch innych księgarń wysyłkowych: bonito.pl i rema.com.pl. Sieć empik wprawdzie od miesiąca prezentuje go w swoim serwisie internetowym, ale z dopiskiem „produkt niedostępny”. Trzy tygodnie po oficjalnej premierze próżno także szukać mojej książki w tradycyjnych księgarniach. Ze swojej strony robię wszystko, by trafiła tam jak najszybciej. Mam nadzieję, że w ciągu tygodnia będę mógł przedstawić Państwu dłuższą listę księgarń, w których „Podziemne motyle” na pewno są dostępne.