rys. Zdzisław Czermański
|
Czornyje worony
(ballada katyńska)
Gdy dzień jak szpion w porannej mgle
do ściśle tajnej wkracza zony
z letniska dla NKWD
ruszają czornyje worony
a dokąd jadą – któż to wie
a kogo wiozą po kryjomu
Bóg tylko jeden widzi je
lecz On nie powie nic nikomu
na próżno burzy się zła krew
za fasadami czarnych okien
spóźniona myśl daremny szept
powrozem skrępowane dłonie
pachnie igliwie szumi Dniepr
zwalniają krztusząc się gruchoty
przed nimi wiotkie krzyże drzew
i rozkopany szczyt Golgoty
czy to pragmatyzm czy to grzech
że wyrok zapadł bez obrony
wykona go Sowietów trzech
państwową wódką znieczulonych
już słychać przeładunku chrzęst
żołnierski płaszcz zasłania głowę
Ten który patrzy – jeśli jest –
czemu się nie odezwie Słowem
między korzenie wpełza zmierzch
skrwawieni jeńcy leżą w dole
jeden jak gdyby zdjęty snem
z kolczastych drutów ma koronę
Wielki Piątek, 3 kwietnia 2015
Czarna legenda
Moją ojczyzną jest Polska podziemna.
Walcząca w mroku, samotna i ciemna.
Stanisław Baliński
Chłopcy polegli za ojczyznę
odnajdują się w czarnej legendzie
czarne są ich młode twarze
ich marzenia spalone na popiół
codziennie po ciemnej jutrzni
na nowo formują oddziały
i z dołów śmierci ruszają
w drogę do granic otchłani
nie wierzą w żadne amnestie
wolą pozostać w podziemiu
wiedzą gdzie broń zakopana
więc mają jej pod dostatkiem
kolumną dusz maszerują
przez siedem kamieniołomów
przez siedem lasów zwęglonych
przez siedem zapadłych wiosek
i walczą – jak zawsze – za innych
na wiecznej linii Curzona
między modlitwą a kpiną
honorem a zbydlęceniem
błyskają w świetle eksplozji
ryngrafy z Czarną Madonną
dymi jak susz w kadzielnicy
dantejski las naszych sumień
Pierwodruk: tygodnik "wSieci" 2015 nr 45 (do niedzieli w kioskach)