Witold Pruszkowski, Rusałki |
Tam za młynem za chutorem niedaleko
płyną wianki świętojańskie krętą rzeką
uplecione zwinną rączką jak warkocze
polne chabry to są dziś dziewczęce oczy
polne maki wdzięczą się jak krasne lica
w blasku łuczyw zapalonych od księżyca
i pieśń niesie się po wodzie gubiąc słowa
tam gdzie kwiaty gubią płatki: na porohach
w dole rzeki słychać mniej powabne głosy
pewnie chłopcy się zwołują o północy
kto wyłowi rumiankowy wianek Anny
będzie smalić mógł cholewki do tej panny
kto wyciągnie z tataraku wianek Zosi
jeszcze dzisiaj może o coś ją poprosi
furda ślady nocnych łowów na piszczelach
niech nie zdążą się zagoić do wesela!
upływają w mrok minuty i godziny
wyje wicher ale całkiem bez przyczyny
błotną ścieżką dawno już odeszła młodość
pewnie drzemie zachwycona swą urodą
zniknął księżyc ale przecież nie na wieki
jasna łuna bije z wioski w górze rzeki
tam ogniska widać jeszcze nie wygasły
puszczyk umilkł – może śpi a może patrzy
słońce wstaje błogosławić kwietne cuda
kwietne swaty – to nie może się nie udać
czas powoli spraszać gości na wesele
kilka ślubów w bernardyńskim hen kościele
ale cóż to: brzegiem rzeki za chutorem
biegną kundle ujadając jak szalone
bo tam płyną czyjeś łachy czyjeś rzeczy
dobry Boże czyś to widział czyś to przeżył
z dziewczętami co się stało co się stało
coś je nocą rozebrało porąbało
coś co kryło się przez wieki pod kamieniem
teraz wyszło i tańczyło nad strumieniem
a z chłopcami co to było co to było
coś ich nocą rozbroiło powiesiło
coś tryzubem z ciała trzewia im wydarło
roześmiało się parsknęło i umarło
----------------------------------------
a kto złowił wianki kto?
może je złowiło zło wiło zło?
Pierwodruk: tygodnik "wSieci" 11 lipca 2016 r.