Mowa wygłoszona w Pałacu Prezydenckim
Szanowny Panie Prezydencie!
Szanowna Pani Prezydentowo!
Szanowni Członkowie Kapituły!
Szanowni Państwo!
Odbierając zaszczytną nagrodę „Zasłużony dla Polszczyzny”, myślę przede wszystkim o ciągłości polskiej poezji. Jeśli język potoczny łatwo ulega obcym wpływom, to poezja, w której są zapisane doświadczenia wielu pokoleń, pozostaje depozytem polskości.
Niestety, choć skończył się w Polsce komunizm, w wielu wymiarach kultury wciąż „pospolitość skrzeczy”. Jakby nadal obowiązywała zasada sformułowana przez Czesława Miłosza: „Wolno nam było odzywać się skrzekiem karłów i demonów, ale czyste i dostojne słowa były zakazane”.
Myślę, że najwyższa pora to zmienić. Instytucje państwowe, w tym media narodowe, powinny zrobić wszystko, aby do polskiej kultury wrócili z emigracji wielcy kronikarze wspólnotowego losu: Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński i Stanisław Baliński. Moi mistrzowie.
„Nie ma idiomu poetyckiego czasu minionego i czasu teraźniejszego, bo jest jedno wielkie morze języka poetyckiego poza czasem” – napisał kiedyś Jarosław Marek Rymkiewicz.
Współczesny poeta, który ma tego świadomość, musi nawiązać żywy dialog ze swoimi poprzednikami, znaleźć z nimi wspólny język, dostrzec w polskich dziejach „sens ponad klęską”, być dumnym ze zwycięstw i – co równie istotne – rozbudzić w sobie czułość dla poległych. Stać na straży wartości, które kształtują naszą wspólnotę w perspektywie stuleci.
O tym mówi mój wiersz z tomu „Epigonia”, który na koniec ośmielę się przytoczyć:
Moja muza jest matką czułości
żyje sama nad morzem poezji
w ciągu dnia zbiera muszle na brzegu
i naprawia porwane sieci
a muszle szumią polszczyzną
a w sieciach miotają się słowa
słowik śpiewa pieśń czarnoleską
Laura szepcze do swego Filona
moja muza jest siostrą nicości
mieszka w wieży z kości poległych
wieczorami zapala latarnię
odprowadza wzrokiem okręty
to są widma rozbitych statków
które tkwią zatopione w języku
a każdy ma rzeźbę na dziobie:
Leopolis Sarmatia Virtus