Wzgórze „Polak” wciąż żyje w pamięci pokoleń, jakby biło w nim wielkie, podziemne serce.
"Gość Niedzielny" nr 4/2018
Spośród niezliczonych miejsc pamięci o bohaterach powstania styczniowego jedno szczególnie mocno działa na wyobraźnię. To roztoczańskie Wzgórze „Polak”, gdzie 3 września 1863 r. rozegrała się bitwa pod Panasówką. W szeregach partii Marcina „Lelewela” Borelowskiego walczyło tam ogółem 800 żołnierzy, stanowiąca rezerwę partia Kajetana „Ćwieka” Cieszkowskiego liczyła 400 powstańców. Czterotysięczne siły carskie miały znacznie większy potencjał militarny. Major Mikołaj Sternberg rozpoczął batalię w imperialnym stylu: od kanonady z czterech dział i ataku piechoty, ale wieczorem mina mu zrzedła. Brawurowe kontrnatarcie kawalerii i kosynierów zmusiło Moskali do odwrotu. Na polu bitwy poległo 35 powstańców, 17 zmarło później z odniesionych ran. Straty Rosjan okazały się dziesięciokrotnie wyższe.
W skład powstańczych oddziałów wchodzili zarówno nasi przodkowie, jak i ochotnicy z Węgier. A jednak na cześć zwycięzców wzgórze otrzymało wyraziste imię „Polak”. Dlaczego? Poruszająco brzmi kronikarski opis dramatu, który rozegrał się o świcie 4 września w karczmie w Zwierzyńcu, gdzie dogorywał węgierski oficer i arystokrata Edvárd Nyáry. Dowódca powstańczej kawalerii został postrzelony w brzuch w ostatniej fazie bitwy, podczas pościgu za dragonami. Choć przez większość życia był kalwinem, „na pół godziny przed śmiercią, przy zupełnej przytomności umysłu, od nikogo nienamawiany, zrobił professyą Rzymsko-Katolicką, utrzymując, że chce umrzeć w tej wierze, którą wyznają jego towarzysze broni i w obronie której życie swoje położył”. Potem modlił się głośno, prosząc Boga i bliźnich (zwłaszcza piękne i cnotliwe Polki) o wybaczenie grzechów. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Niech żyje Polska!”.
Ktokolwiek wspina się na Wzgórze „Polak”, przechodzi obok pomnikowych buków, z których przynajmniej jeden – uschnięty już dziś „Mikołaj” – był świadkiem historycznego triumfu dobra nad złem. Na szczycie zieleni się kępa, z której wydawał rozkazy „Lelewel”, a na pobojowisku rośnie żyto. Zbiorowa mogiła poległych znajduje się przy wjeździe do Zwierzyńca (osobny, słupowy nagrobek szeklerski – tzw. kopijnik – ma tylko major Nyáry), ale Wzgórze „Polak” wciąż żyje w pamięci pokoleń, jakby biło w nim wielkie, podziemne serce. I ja tam z żoną byłem, rześką wodę piłem, a com widział i słyszał, w wierszu umieściłem:
WZGÓRZE POLAK
Na komendę Matki Boskiej i nobile verbum
w bój ruszyło ponad tysiąc Polaków i Węgrów
ale pamięć ich uczciła liczbą pojedynczą
bo jak jeden mąż związali się z jedną ojczyzną
oszalały człowiek-wzgórze całkiem jak z Leśmiana
zarośnięty dziad śródleśny – weteran powstania
zamiast włosów na czerepie ma bukowe liście
jego broda jest in facto spłowiałym ścierniskiem
późnym latem twarz marsową wystawia do słońca
nie wykopie go z reduty żaden bies czy Moskal
krew w nim krąży arteriami podziemnych strumieni
my siedzimy mu na nosie zmierzchem zachwyceni
i czujemy jego oddech pomieszany z wiatrem
i patrzymy w bielma głazów na wieczność otwarte
chętnie by nas – darmozjadów – strząsnął jak komary
lecz nie może się poruszyć bo jest bardzo stary