Kościół św. Walentego w Matarni, fot. Paweł Kula
|
Jeszcze się zieleni kora starych lip
lecz budynki z cegły zburzono już dawno
świecą arteriami plastikowych żył
wykopy pod kolej metropolitalną
za pół roku wszystko będzie tutaj nowe
żadnych bagien krzaków śladów po cegielni
zaleją asfaltem brukowaną drogę
do której nikt młodszy od nas nie zatęskni
i odjadą dzieci hen daleko w świat
ze stacji błyszczącej w wyrwie po Zichurii
by odetchnąć pyłem neonowych miast
tylko nam się kosmos ciągle będzie kurczył
jeszcze pożyjemy na wyspie bocianiej
pomiędzy kościołem a dworem Roemerów
aż nam pokiwają głowami chryzantem
dzieci które wrócą ze świata koleją
jakoś sobie bez nas poradzi Matarnia
ale nikt już nigdy nie powie nikomu
gdzie się pewnej zimy położyła sarna
która przyszła umrzeć do naszego domu
listopad 2014
Pierwodruk: „Arcana” 2016 nr 4