Medialna nagonka na Jarosława Kaczyńskiego, mająca ugruntować jego fałszywy obraz wśród wyborców, jest działaniem jaskrawo antydemokratycznym.
Po katastrofie smoleńskiej i zwycięstwie Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich PO przejęła całą władzę w Polsce. Prowadzona przez Lecha Kaczyńskiego polityka ochrony niepodległości przez współpracę z innymi państwami narażonymi na wpływy Rosji została przekreślona. Celem rządzących jest ścisła współpraca z Kremlem, o czym świadczy choćby niedawny udział szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa w naradzie polskich ambasadorów. Wszystko wskazuje na to, że zamiast wypracowywać twardą politykę wobec Rosji w ramach Unii Europejskiej rząd Donalda Tuska będzie najpierw konsultował polskie stanowisko z rosyjskimi politykami, a następnie przedstawiał wspólne ustalenia w Brukseli. Ktokolwiek pytał ironicznie, jaki interes mogłaby mieć Rosja w katastrofie smoleńskiej, ma szansę wrócić do rzeczywistości, bo ten interes właśnie jest realizowany.
Otwartość rządzących na wpływy Rosji to poważny problem, który można rozwiązać wyłącznie drogą stricte polityczną. Żeby możliwy był powrót do racjonalnej polityki zagranicznej, trzeba poczekać do wyborów parlamentarnych i liczyć na masowe odwrócenie się Polaków od propagandy opartej na wychwalaniu społecznego egoizmu („Polska nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest nasze życie. Bo ono jest jedno”) i nienawiści do PiS.
Tę propagandę rozpowszechniają dziś media masowe. Większość z nich dawno przekroczyła granicę dzielącą informację od manipulacji. Oczywiście, demokratyczne media mogą publikować różne opinie. Mają jednak również obowiązek rzetelnego informowania odbiorców o wydarzeniach publicznych. Tymczasem niemal każda taka informacja, poczynając od tytułu, a kończąc na zdjęciach, służy dyskredytacji Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS w sposób rażąco nieadekwatny do faktów kreowany jest na demiurga wszelkiego zła, symbol agresji i małostkowej żądzy władzy. Nawet jego milczenie bywa przez media interpretowane skrajnie negatywnie. Z kolei nikczemna retoryka niektórych polityków PO, w żaden sposób nie mieszcząca się w standardach debaty publicznej, przedstawiana jest w kategoriach happeningu lub uprawnionej krytyki społecznej. Ta długotrwała medialna nagonka na Jarosława Kaczyńskiego, mająca ugruntować jego fałszywy obraz wśród wyborców, jest działaniem jaskrawo antydemokratycznym.
Wydawało się, że po 10 kwietnia główne polskie media zaczną w większym stopniu dbać o obiektywizm. Niestety, kolejne wydarzenia, jak obrona krzyża pod pałacem prezydenckim czy obchody trzydziestolecia „Solidarności”, prezentowane są w sposób całkowicie jednostronny. Nagonka na Jarosława Kaczyńskiego nasiliła się do tego stopnia, że nie ma już nic wspólnego nie tylko z elementarną przyzwoitością, ale i ze zdrowym rozsądkiem. Ponieważ demokratyczna debata praktycznie przestała istnieć, nie jest już możliwa normalizacja sytuacji drogą wymiany argumentów. Ludzie, którzy dostrzegają fałsz w sferze komunikacji społecznej, mają dwa wyjścia: albo będziemy milczeć, dając mediom legitymację do dalszego prowadzenia działań niezgodnych z demokracją, albo zbiorowo wyartykułujemy swój sprzeciw wobec ich manipulacji.
Osobiście jestem zwolennikiem powrotu do wybranych metod walki cywilnej, która podczas okupacji zabezpieczała Polaków przed wpływami niemieckiej propagandy. Roboczo, na podstawie historycznego wzoru, formułuję zasady:
1. Bojkot wszelkich działań zmierzających do osłabienia ducha w społeczeństwie, szczególnie prób pomniejszenia rangi katastrofy smoleńskiej i pamięci bohaterów, którzy 10 kwietnia 2010 roku polegli za ojczyznę.
2. Bojkot stacji telewizyjnych, rozgłośni radiowych, czasopism i dzienników jednostronnie i niezgodnie z rzeczywistością przedstawiających polskie życie publiczne, prowadzących nagonkę (nie mylić z merytoryczną krytyką) na Jarosława Kaczyńskiego.
3. Bojkot towarzyski publicystów uczestniczących w tej nagonce.
4. Bojkot wszelkiego rodzaju imprez rozrywkowych i kulturalnych organizowanych przez antydemokratyczne media.
5. Utrzymywanie na najwyższym poziomie poczucia honoru narodowego i solidarności z ludźmi wykluczonymi bądź wyszydzonymi przez media (obrońcy krzyża, mieszkańcy wschodniej Polski, słuchacze Radia Maryja, członkowie NSZZ „Solidarność” i inni)
6. Rozwijanie własnego patriotyzmu (poznawanie historii, literatura piękna, podróże śladami przodków) i aktywność społeczna: promowanie postaw patriotycznych w środowisku rodzinnym, miejscu pracy, szkole (nauczyciele), internecie (autorzy blogów, uczestnicy portali społecznościowych).
7. Udzielanie pomocy ofiarom medialnego monopolu: osobom dyskredytowanym w artykułach z powodów ideologicznych, zwalnianym z pracy (sprawa Wyższej Szkoły Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza), podawanym do sądu, szykanowanym za poglądy.
Ponieważ nie mamy struktur umożliwiających zorganizowanie zbiorowego oporu, zaczynam od siebie. I rzucam hasło walki cywilnej pod rozwagę tych z państwa, którzy – podobnie jak ja – dostrzegają w medialnej propagandzie tendencję sprzeczną z demokracją i polską racją stanu. Listę mediów zasługujących na bojkot niech każdy ustali według własnego uznania. Moja liczy kilkanaście pozycji.