piątek, 25 lutego 2011

Adam Leszkiewicz: Zstąpmy do głębi

Krakowski kwartalnik Pressje publikuje ciekawy, analityczny szkic o „Podziemnych motylach” i „De profundis”.

Adam Leszkiewicz (ur. 1988), student polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, pisze w nim m.in.:

[...] Współczesna cywilizacja, tak jak jawi się w Podziemnych motylach, nie jest czymś, co pomagałoby człowiekowi w tym duchowym zamęcie i doskonaliłoby go, wręcz przeciwnie – prowadzi ona do pomieszania pojęć i deprecjonuje wartości. Jak w wierszu Do końca, w którym „olbrzymi parking z którego nie sposób wyjechać” jest metaforą świata, w którym żyje współczesny człowiek. Współczesna cywilizacja to cywilizacja supermarketów, szczęście jest „foliowane”, a jego istotą jest posiadanie i konsumpcja. Rozumienie miłości jest kształtowane przez infantylne programy telewizyjne:

telenowele teleturnieje i audiotele
Czar par (powtórka) niby współczesny hymn o miłości

(Litania).

Obok miłości redefinicji poddana zostaje na przykład wieczność:

w radiu puszczają Frozen – wielki przebój Madonny
i świat staje się nagle zimny jak góra lodowa
sześć minut dwanaście sekund – namiastka wieczności

(Do końca).

Kultura nie odsyła do transcendencji, więc wieczność zostaje zredukowana do wewnętrznie sprzecznego pojęcia „wieczności doczesnej”. Zamiast zbawienia i Madonny-Matki Chrystusa – piosenka i piosenkarka. Kolejne słowo – absolut – kojarzy się jedynie z alkoholem: „butelka absolutu – stanowczo za mało” (Bajka).

W obiegowym języku nie mogą już funkcjonować pojęcia metafizyczne, ponieważ język sprowadza je na płaszczyznę materialną i tym samym de facto pozbawia je znaczenia. Tak powstają paradoksy, które wskazują, że fundamentem cywilizacji jest brak sensu i nicość: miłość, która nie jest niepowtarzalna, wieczność, która trwa kilka minut, absolut, którego jest mało.

[...]

O ile więc pierwsza część tomu daje obraz skutków upadku człowieka, druga częściej akcentuje niezmienność bożej łaski i wprowadza perspektywę eschatologiczną, upatrując w niej możliwość znalezienia pociechy.

Nie jest to jednak pociecha łatwa. Trzecia część tomu, rozpoczynająca się od apokaliptycznego wiersza Dies irae, najmocniej akcentuje perspektywę eschatologiczną, lecz prowadzi też do dramatycznego przewartościowania opozycji życie-śmierć i stwarza paradoksy, które rozwikłać może tylko logika wiary. Poecie pomaga kontemplacja czeskiego krajobrazu i przywołanie jednego z jego poetyckich mistrzów – Bohuslava Reynka, poety i grafika, który, objęty przez komunistów zakazem druku, tworzył w odosobnieniu, mieszkając na wsi. Reynek staje się patronem tej części tomu jako twórca-pustelnik, który, odwrócony od współczesnej cywilizacji, źródeł twórczości szukał w kontemplacji stworzenia i – za jego pośrednictwem – samego Stwórcy.

[...]

Sens doczesności nie leży w niej samej, nie jest też łatwo do niego dotrzeć i go rozpoznać – tkwi bowiem pod powierzchnią zdarzeń, ukryty w głębi. Symbolem prawdziwych wartości, prawdziwego, choć ukrytego znaczenia są „podziemne motyle” z tytułowego wiersza tomu:

wyklęte przez owadzi świat
nienotowane w atlasach przyrody
czekają aż skończy się czas
i pęknie kokon ziemi

Miejsca na „podziemne motyle” nie ma „na powierzchni” życia, czy to z powodu ignorancji („nienotowane w atlasach przyrody”), czy to z powodu agresywnego odrzucenia („wyklęte przez owadzi świat”). To niezrozumienie i odrzucenie nie niszczy wcale ich wartości – nadal pozostają piękne („ich skrzydła wciąż kolorowe”) – sprawia jednak, że dopiero na końcu czasów, gdy „pęknie kokon ziemi”, będą mogły się objawić.

Wiersz Podziemne motyle kończy tomik, jednak razem z nim nie kończą się losy tytułowej metafory. Pojawia się ona bowiem i zyskuje nowy kontekst w najnowszej książce poetyckiej Wojciecha Wencla, De profundis, zapowiadanej jako tom „wierszy o Polsce”. Tak jak w poprzednim tomie dominuje tu spojrzenie eschatologiczne i próby odczytania sensu rzeczywistości, który zawsze jest ukryty. Tym razem jednak metafora „podziemnych motyli” zostaje odniesiona do Polaków, a namysłowi zostaje poddana tragiczna historia Polski wraz z jej najnowszą tragedią – katastrofą smoleńską.

[...]

Dodatkowe napięcie stwarza fakt, że to przecież żywy autor wkłada słowa wiersza w usta zmarłych i każe im wiedzieć więcej, niż sam wie. Stworzenie literackiej iluzji, że to sami powstańcy opowiadają o dziejach, jest kolejnym elementem konstrukcji fikcjonalnego autora tomu jako wieszcza, tego, kto stoi na granicy światów żywych i zmarłych. Tak jak Powstanie Warszawskie, tak i katastrofa smoleńska będzie miała duchowe i doczesne konsekwencje, które na razie znajdują się w sferze przyszłości i z tego też powodu poddające się próbie przeniknięcia jedynie z perspektywy wieszczej. [...]

Całość tekstu w formacie PDF
Spis treści nowej teki "Pressji"