czwartek, 17 lutego 2011

Żółto-niebieski honor

W najbliższą sobotę, podczas meczu Arka Gdynia - Beroe Stara Zagora zorganizowanego z okazji otwarcia nowego stadionu, swoją premierę będzie miała monografia Arki autorstwa Macieja Witczaka. Znajduje się w niej mój wstęp, którego fragmenty zamieszczam poniżej.

Każdy klub ma indywidualny charakter, nadany w momencie swojego powstania i kształtowany przez historię. Arka założona w 1929 roku w modernistycznej, dynamicznie rozwijającej się Gdyni jest „klubem marzeń miasta z morza”, klubem wielkich wyzwań i nadziei. Ale w testamencie, który zobowiązana jest wypełnić, znajdują się też słowa wypowiedziane przez pułkownika Stanisława Dąbka w ostatniej rozmowie z komisarzem rządu II Rzeczypospolitej Franciszkiem Sokołem: „Powiedz, że u Gdynian znalazłem odwagę, pogardę wobec nieprzyjaciela i umiłowanie swej słonecznej Gdyni”. Ten cytat powinien zostać wypisany na żółto-niebieskich sztandarach.

Lądowa obrona Wybrzeża we wrześniu 1939 roku to jedna z najchlubniejszych kart polskiej historii. Przez dziewiętnaście dni oddziały dowodzone przez pułkownika Dąbka zaciekle broniły Gdyni przed niemieckimi wojskami, wyprowadzając brawurowe kontrataki. Obrońcy wiedzieli, że nie mogą liczyć na pomoc z głębi Polski. A jednak wzięli na siebie główny ciężar walk. Zabici i ranni z ich szeregów stanowią aż 95 proc. strat w ludziach poniesionych przez polską armię podczas kampanii wrześniowej na Wybrzeżu. Pułkownik Dąbek nie chciał narażać cywilnych mieszkańców miasta. Po przerwaniu przez Niemców linii obrony w Redłowie wycofał swoich żołnierzy na Kępę Oksywską, gdzie rozegrało się ostatnie starcie z przeważającymi siłami wroga. Dowódca nie dał się wziąć do niewoli. Wierny przysiędze: „Pokażę wam, jak Polak walczy i umiera”, odebrał sobie życie strzałem z pistoletu.

Ktoś powie, że ta lekcja historii w kontekście futbolowym jest nie na miejscu. Ale ukochany klub to nie tylko kopanie piłki. To przede wszystkim mit, tradycja, szkoła charakteru. Kibicowanie w swoim najgłębszym sensie opiera się na tych samych zasadach co patriotyzm, generuje podobne emocje, jest formą, która w warunkach pokoju zastępuje prawdziwą walkę o wolność. Czy opłakując utracony stadion przy Ejsmonda, nie czujemy się jak ludzie wygnani z Kresów, gdzie biło serce Rzeczypospolitej? Czy wieloletnia tułaczka po II i III lidze nie przypomina zgrzebnej rzeczywistości PRL? Czy powrót do ekstraklasy w 2005 roku w niejasnym kontekście korupcji nie jest jak odzyskanie niepodległości w 1989 roku w atmosferze „zgniłego kompromisu” między opozycją a komunistami?

W dziejach Arki dziwnym zrządzeniem losu odbija się symboliczna historia Polski. To wystarczający powód, by przynajmniej starać się przełożyć kibicowskie emocje na wyższy poziom. Bitwa o Kępę Oksywską jest doskonałym źródłem mitu. Trzeba nieustannie przypominać piłkarzom, że aby grać w Arce, trzeba mieć charakter. Że na boisku muszą walczyć i umierać dla żółto-niebieskich barw. Próżne będzie jednak nasze kibicowanie, jeśli jego wartości: wierność, honor, gotowość do ponoszenia ofiar, pozostawimy na stadionie. W gruncie rzeczy bowiem trudno porównywać pot, krew i łzy wylane na boisku z potem, krwią i łzami narodowych bohaterów. To dzięki tym drugim mamy dziś wolność, możemy chodzić na mecze i śpiewać „Rotę”. Czy gdy wolność narodowej wspólnoty będzie zagrożona, weźmiemy z nich przykład? Czy będziemy gotowi aktywnie bronić barw, tym razem biało-czerwonych? Kibic Arki Gdynia nie powinien mieć kłopotu z odpowiedzią na to pytanie. „Urodziłem się arkowcem, tak jak urodziłem się Polakiem”.

Wojciech Wencel, poeta, felietonista, kibic Arki od 1982 roku.

Zapowiedź książki w oficjalnym serwisie Arki Gdynia