niedziela, 31 lipca 2011

Rusi tu nie będzie!

Kto walczy z wolnym słowem, mimowolnie buduje potęgę przeciwnika. Usiłując zdławić krytykę własnych poczynań, otacza jej autora niezniszczalną zbroją mitu. Spółka Agora właśnie stworzyła legendę Jarosława Marka Rymkiewicza, pierwszego w III RP poety skazanego za poglądy.

"Nasz Dziennik" 30-31 lipca 2011

Przypomnijmy. Jeden z najwybitniejszych polskich poetów współczesnych został pozwany przez wydawcę "Gazety Wyborczej" za komentarz z sierpnia 2010 r., wskazujący, że redaktorzy "GW" są duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski. W ubiegły czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za zasadny pozew Agory i nakazał Rymkiewiczowi opublikowanie przeprosin oraz wpłatę 5 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Wyrok jest nieprawomocny i przysługuje od niego apelacja. Ale czy poeta ma za co przepraszać? Kto patrzy na sprawę bez uprzedzeń, ten zdaje sobie sprawę, że jego rozpoznanie politycznej tradycji "Gazety Wyborczej" mieści się w granicach publicznej debaty. To subiektywna opinia, z którą można się nie zgadzać, ale naturalnym miejscem do jej kwestionowania są łamy gazet, a nie sala sądowa. Tyle że życie publiczne w Polsce ma coraz mniej wspólnego z demokratycznymi standardami. Główne media od dawna uprawiają partyjną propagandę, na Krakowskim Przedmieściu i na piłkarskich stadionach dochodzi do prowokacji z udziałem służb porządkowych, a każda krytyka autorytetów moralnych III RP może skończyć się dotkliwym wyrokiem, czego niedawno doświadczył Krzysztof Wyszkowski.

Wyrok na Rymkiewicza jest mniej drastyczny w wymiarze finansowym, ale stanowi jaskrawe pogwałcenie praw człowieka. Tym bardziej spektakularne, że dotyczy pisarza, a więc kogoś, kto w kulturze europejskiej jest uznawany za żywy symbol wolności słowa. Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie podobny proces przeciwko twórcy politycznie poprawnemu, np. za słowa krytyki pod adresem Radia Maryja? W głównych mediach natychmiast odezwałyby się głosy słusznego oburzenia. Polskę porównywano by do Białorusi. Rozpętałaby się medialna burza, słyszalna w całej Europie. Zgodne milczenie tych samych mediów wobec procesu Rymkiewicza świadczy o głębokim kryzysie polskiego państwa. Gdzie funkcjonuje podział na równych i równiejszych wobec prawa, można mówić o ograniczeniu demokracji. Spośród mainstreamowych instytucji minimum przyzwoitości zachowała jedynie Helsińska Fundacja Praw Człowieka, której ekspert, Ireneusz C. Kamiński, trzeźwo zauważył, że "w debacie politycznej i wokół ważnych publicznie kwestii (a taki charakter miał "spór o krzyż") winny być prawnie tolerowane i mocne sformułowania, czego nie należy utożsamiać z przyzwalającą pozaprawną oceną". Zasugerował też, że Rymkiewicz prawdopodobnie uzyskałby korzystny dla siebie wyrok przed Trybunałem w Strasburgu. Nie wydaje się jednak, żeby poeta zechciał skorzystać z tej drogi odwoławczej, skoro Unię Europejską uważa za materializację marzeń Róży Luksemburg. Wolność słowa powinno mu gwarantować polskie prawo.

Niestety, sądy w Polsce coraz częściej rozstrzygają o rzeczach, którymi w ogóle nie powinny się zajmować. Efekty bywają groteskowe, jak przebieg drugiej rozprawy w procesie Rymkiewicza, podczas której reprezentujący Agorę mecenas Piotr Rogowski tropił rodzinne korzenie poety. Przypominało to strategię dziecka nauczycielki, które na zarzut, że jest faworyzowane w szkole, odpowiada: "A twój ojciec to pijak". Fakt, że Rymkiewicz posiada niemieckie pochodzenie, nie ma przecież związku z jego dzisiejszą postawą, pełną żarliwego patriotyzmu. Podobnie absurdalne było obsesyjne wracanie przez mecenasa do zetempowskiej przeszłości poety, z której ten rozliczył się ćwierć wieku temu w wywiadzie udzielonym Jackowi Trznadlowi do książki "Hańba domowa".

Kto walczy z wolnym słowem, mimowolnie buduje potęgę przeciwnika. Usiłując zdławić krytykę własnych poczynań, otacza jej autora niezniszczalną zbroją mitu. Spółka Agora właśnie stworzyła legendę pierwszego w III RP poety skazanego za poglądy. Tuż po ogłoszeniu wyroku Rymkiewicz zwrócił się do swoich sympatyków: "Wolność słowa będzie teraz w Polsce ograniczana, ale Wy, moi drodzy, nie zważajcie na to. Mówcie dalej, co chcecie. Pamiętajcie, że jesteście wolnymi Polakami. "Gazeta Wyborcza" nie będzie nami rządzić. Zarządowi spółki Agora i redaktorom "Gazety Wyborczej" chcę przypomnieć stare polskie przysłowie: "Musi to na Rusi, a w Polsce, jak kto chce". Nie zmusicie nas do milczenia. Rusi tu nie będzie!".

Ktoś powie, że to patos, ale w dzisiejszej Polsce właśnie takie jasne określenia narodowej tożsamości są potrzebne. Jan Paweł II stwierdził kiedyś, że "demokracja bez wartości zamienia się w jawny lub ukryty totalitaryzm". Najgorszy, bo usypiający Polaków, jest totalitaryzm ukryty, "miękki", oliwiony propagandą nowego wspaniałego świata, który kwitnie w III RP. Stopniowe ograniczanie pluralizmu mediów i kolejne skandaliczne orzeczenia sądów niepostrzeżenie zbliżają nas do rzeczywistości putinowskiej Rosji. Wielu polskich obywateli jest gotowych przyjąć te warunki. Siedzieć cicho za cenę dostatniego i wygodnego życia prywatnego. Jednak wolność słowa i zaangażowanie w sprawy kraju to konieczne warunki polskiej podmiotowości. Rymkiewicz doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego wyrok na niego dotyczy nas wszystkich. Od odpowiedzi na jego wezwanie zależy nasza niepodległość.

Pisałem o procesie:

Mecenas Rogowski na tropie („Gazeta Polska”)
Poeta – wróg publiczny („Nasz Dziennik”)
Wieszcz przed sądem („Gość Niedzielny”)

Poeci solidarni z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem. Tekst oświadczenia z pełną listą sygnatariuszy