poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Poezja po Smoleńsku

Wstrząsający dziennik wewnętrzny Romana Misiewicza.

Felieton z tygodnika "Gość Niedzielny" nr 30/2011

Czym jest poezja? Sztuką układania pięknych słów? Zabawą językiem? Przenikaniem się obrazów? Rytmem? Melodią? Modlitwą? Pewnie wszystkim po trochu, ale jej istota jest inna. Poezja jest prawdą o świecie, o tym, co pulsuje w jego głębi, co napędza wszelkie istnienie, a jednocześnie jest najbardziej utajone, ukryte, ciemne i najtrudniejsze do wyrażenia. Rainer Maria Rilke pisał w jednym z „Sonetów do Orfeusza”: „To nie to, chłopcze, że kochasz, i jeśli/ śpiew rozewrze twe usta, ty zapomnieć ucz się,// żeś zaczął śpiewać. To przemija z biegiem lat./ Inne ma tchnienie głos prawdziwej pieśni./ Tchnienie wokół nicości. Oddech w Bogu. Wiatr”. Ten ciemny mechanizm istnienia nie da się zdefiniować, nie da się zamknąć w pojęciach naukowych, religijnych czy filozoficznych, a dotarcie do niego często wiąże się z ciężkim doświadczeniem życiowym, łzami, szaleństwem i poczuciem zagubienia.

Po 10 kwietnia 2010 roku prawda stała się centralnym problemem polskiego życia. Pogrążeni w narodowej traumie stawialiśmy pytania nie tylko o przyczyny katastrofy, ale i o jej duchowy sens. Wielu z nas odczuło metafizyczną grozę, jakby wydarzenia pod Smoleńskiem na moment uchyliły drzwi do tajemnicy życia i śmierci, dobra i zła. Oczywiście, ten stan zbiorowej refleksji nie mógł trwać długo. Służby porządkowe nad wyraz energicznie zajęły się gaszeniem zniczy i usuwaniem kwiatów z Krakowskiego Przedmieścia, a media potraktowały autentyczny głód prawdy jako partyjną rozgrywkę. Na szczęście istnieje poezja, w której prawda może się zakorzenić i wzrastać na świadectwo Bogu i ludziom. Nie da się jej wyrwać, bo słowo poety jest wieczne. Choćby spalono wszystkie książki, raz przeczytany wiersz będzie istniał w świadomości czytelników.

Temat Smoleńska podjęło wielu polskich twórców. Jedni składali hołd poległym, inni pisali o moralnym wymiarze tragedii, jeszcze inni zastanawiali się nad istotą polskości. Nie zawsze, co zrozumiałe, były to próby podejmowane z odpowiednim dystansem, ale każda z nich zasługuje na szacunek, zwłaszcza w epoce, która wykluczyła z obszaru literatury problemy wspólnotowe. Aby ułatwić dostęp do tych utworów, zdecydowałem się zebrać je w jednym miejscu: wierszeosmolensku.blogspot.com. Można tam znaleźć m.in. ważne teksty Jarosława Marka Rymkiewicza, Leszka Długosza czy Krzysztofa Koehlera. Pod względem siły poetyckiego wyrazu żadne z tych świadectw nie dorównuje jednak wierszom smoleńskim Romana Misiewicza.

Tom „dobre-nowiny.pl” to wstrząsający dziennik wewnętrzny, złożony z zapisków notowanych od dnia katastrofy przez kilkanaście następnych miesięcy. O sile tych wierszy stanowi napięcie między granicznym bólem a minimalistyczną, herbertowską formą. Z chirurgiczną precyzją Misiewicz kreśli obraz pobojowiska, odtwarza reporterskie kadry, dokonując ich poetyckiej wiwisekcji. Ze smoleńskiej mgły wyłania się „wielkie leśne wysypisko śmieci / pełne elementów / foteli / bagażu / kawałków samolotu / fragmentów ciał / śmietnik historii / wygięta blacha z biało-czerwoną szachownicą / przysypana okruchami ziemi”. Ten pozornie statyczny pejzaż jest jak otwarta rana. Każdy jego szczegół staje się kluczem prawdy, odsyłając do nieskończoności: „z pnia brzozy / ze zwęglonej kości / wyłania się / powoli / niezmącony / sens”. Ale na miejscu tragedii natychmiast pojawiają się czyściciele historii: siermiężne buldożery i funkcjonariusze zbierający do parcianych worów „kawałki plastiku metalu kości”. Opisowa, skrywająca emocje konfrontacja tych dwóch światów uwydatnia głęboko chrześcijańską, a przy tym męską, pozbawioną sentymentalizmu perspektywę. Pozostawione w błocie ślady poległych przypominają ewangeliczną „trzcinę nadłamaną” i „knotek o nikłym płomyku”. Zostaną sprasowane przez walec cynicznej polityki, lecz przetrwają w ludzkiej modlitwie i pamięci. Moc, która „w słabości się doskonali”, będzie tliła się „pod warstwą popiołu / pod stertą złomu / póki nie wybuchnie / zmiecie / ten / ironiczny świat”. Jednak tom Misiewicza jest nie tylko znakiem chrześcijańskiej nadziei, ale i budzącym grozę świadectwem metafizycznego zła, stale obecnego w polskiej historii. To zło nieoswojone, bezwzględne, niezmiennie posługujące się kłamstwem. Jego narzędziami są oprawcy z sowieckich więzień i dziewczyny plujące na starców pod krzyżem pamięci, ale siewcą nienawiści pozostaje zimne stalowe oko, od początku historii spoglądające znad mezosfery.

Czy jest możliwa poezja po Smoleńsku? Książka Misiewicza przekonuje, że jest konieczna. We wspólnotowym doświadczeniu zetknięcia ze śmiercią, kłamstwem i próbą upodlenia spełnia się społeczne powołanie poety: stawać po stronie poniżonych i bitych, wykluczonych i bezbronnych. Charakterystyczne, że zanim wiersze dębickiego twórcy znalazły wydawcę w Kanadzie, zostały odrzucone przez ponad dwadzieścia wydawnictw krajowych. Ten fakt najlepiej świadczy o politycznym uwikłaniu rodzimego rynku książki. Jestem bowiem przekonany, że „dobre-nowiny.pl” to tom wybitny, porównywalny z „Niepokojem” Tadeusza Różewicza, „Raportem z oblężonego miasta” Zbigniewa Herberta i „Ulicą Mandelsztama” Jarosława Marka Rymkiewicza. Jedna z kilkunastu najważniejszych książek poetyckich po II wojnie światowej.



Tom Romana Misiewicza "dobre-nowiny.pl" ukazał się w Toronto nakładem wydawnictwa sooni project prowadzonego przez Annę Łabieniec. Polski czytelnik znajdzie większość wierszy z książki w numerze 98-99 dwumiesięcznika "Arcana", który aktualnie można kupić w empikach. Kilka utworów znajduje się w mojej internetowej antologii smoleńskiej. Informacje o sposobach zdobycia książki zamieszcza na swojej stronie autor. Adres taki sam jak tytuł tomu: dobre-nowiny.pl.