środa, 9 czerwca 2010

Prawicowy gołębnik

Motto: „Gdyby głupota umiała latać, byłaby pani gołębicą” (dr Josef Štrosmajer w czechosłowackim serialu „Szpital na peryferiach”)

















1.

Rafał A. Ziemkiewicz chce w pierwszej turze wyborów prezydenckich oddać głos na jednego z tych kandydatów, „którym sondaże nie dają szansy wejścia do drugiej tury” (Korwin-Mikke? Jurek?). „Wybiorę go po pierwsze dlatego, że uważam go za człowieka i polityka uczciwego, po drugie dlatego, że głosi najbliższe mi poglądy, a po trzecie, a może to jest właśnie po pierwsze, dlatego, że nie zgadzam się na podzielenie Polski pomiędzy dwa dwory […]” – pisze znany publicysta na portalu fronda.pl. I natychmiast odpiera ewentualne zarzuty: „Argument, że trzeba głosować na mniejsze zło od razu, bo inaczej ‘tamten’ wygra już w pierwszej turze, jest idiotyczny i dowodzi tylko tego, jak straszną krzywdę wyrządzono Polsce, wycofując ze szkół naukę liczenia. Jeśli kandydat, którego nie chcemy, ma więcej niż połowę zwolenników, to przecież wygra i tak, bez względu na to, komu damy swoje poparcie”.

Ponieważ w liceum chodziłem do klasy o profilu matematyczno-fizycznym, przyznaję Rafałowi rację. Jeśli ponad 50% wyborców poprze Komorowskiego, nie ma znaczenia, czy Rafał zagłosuje na Kaczyńskiego, czy na Korwina. Co jednak się stanie, jeśli to Kaczyński będzie bliski zwycięstwa już w pierwszej turze (w kontekście ostatnich sondaży jest to coraz bardziej prawdopodobne). Promoskiewski marszałek dostanie – powiedzmy – 42%, a lider PiS-u zatrzyma się na 48%, bo Rafał i podobni mu arystokraci ducha chcieli w pierwszej turze coś zamanifestować, a dopiero w drugiej głosować na „mniejsze zło”.

Nie wiem, Rafale, jaką szkołę kończyłeś. Nie wątpię, że matematyka stała tam na wysokim poziomie. Ale wyobraźni raczej Cię nie nauczono.

2.

„Jeśli wierzyć sondażom, to głosy oddane na któregoś z dwóch głównych kandydatów są stracone, bo one niczego nie zmieniają. Natomiast kolosalną zmianą w Polsce będzie to, kto w tym sporze PO i PiS będzie siłą rozstrzygającą” – stwierdził Marek Jurek na konwencji w Lublinie.

Faktycznie, Panie Marku, mój głos oddany na Jarosława Kaczyńskiego będzie głosem straconym. Lepiej zagłosuję na Pana i razem będziemy manifestować swój sprzeciw wobec obowiązującej ustawy antyaborcyjnej oraz in vitro. W sumie będzie nas pięciu: Pan, arcybiskup Michalik, Dorn, Milcarek i ja. Pan Ludwik będzie nam pisał szturmowe "Zdruzgotki". Staniemy się „siłą rozstrzygającą” o polskiej eschatologii. Wprawdzie w wymiarze politycznym nic nie osiągniemy, nie zmienimy ani jednej ustawy, nie wprowadzimy własnej, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, by dawać świadectwo. Tak żeby biblijny Bóg nie zgładził naszej ojczyzny ze względu na tych pięciu sprawiedliwych (aniołów uprasza się o nieprzekręcanie nazwisk: Jurek, Michalik, Dorn, Milcarek, Wencel). Zastanawiam się tylko, po co z takim nastawieniem pchać się do polityki. Czy nie lepiej pójść na spotkanie pod dębami Mamre i modlić się w skupieniu?

3.

Poprawka: będzie nas sześciu, a nie pięciu, bo na kandydata Prawicy Rzeczypospolitej zagłosuje też Paweł Kukiz. „Strasznie mnie ucieszyły ostatnie wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego i zastanawiam się, cholera, ile w tym jest piaru, a ile prawdziwego człowieka. Na razie boję się głosowania na niego. Nie jestem pamiętliwy, ale wciąż nie zapomniałem o tym, że on stoi tu, gdzie była ‘Solidarność’, a ja i reszta tam, gdzie ZOMO. Nikt mi tak nie ubliżył” – wyznał na łamach "Rzeczpospolitej" niepokorny wokalista, który do niedawna wychwalał pod niebiosa Donalda Tuska i brał udział w nagonce na „Kaczorów”.

Tak trzymaj, Paweł! Nie będzie Ci tu bliźniak ubliżał. Jesteś w końcu artystą, człowiekiem wrażliwym, masz prawo czuć się obrażony. Wprawdzie kiedyś byłeś twarzą PO, ale ostatnio napisałeś bezkompromisową piosenkę o ruskich zbrodniach i rządzisz. A Polska? Do obrony naszych interesów przed Rosją żaden Kaczyński nie jest potrzebny. Wystarczy Marek Jurek. Facet był może dotąd nieskuteczny, ale przynajmniej nikogo nie obraża i jest konsekwentny. Jak się postawi Putinowi, to ten w spodnie popuści i z miejsca przestanie nas traktować instrumentalnie.

4.

Paweł Milcarek i jego świta też będą w pierwszej turze głosować na Marka Jurka. W drugiej (jeśli do niej dojdzie) – nie wiadomo, na kogo, bo do lidera PiS-u zasadniczo czują odrazę. Głównie dlatego, że Jurek jest zwolennikiem łacińskiej mszy świętej, a Kaczyński woli podczas eucharystii słuchać ojczystej mowy. Ostatnio Paweł odkrył dla siebie tygodnik „Gala”, w którym znalazł się wywiad z Martą Kaczyńską i jej mężem (kontrakt cywilny, fuj!), synem działacza SLD Marcinem Dubienieckim. Od tygodnia Paweł siedzi na Facebooku i umieszcza tam wycinki z tegoż czasopisma, opatrując je zgryźliwymi komentarzami.

„’Tata był w służbach’. No cóż, trudno o deubekizację we własnej rodzinie, w rodzinie prezydenckiej ‘W bardzo przyjaznej atmosferze... Nie było żadnych zgrzytów...’ Warto przeczytać ten z pozoru tak apolityczny wywiad z ‘Gali’ […]” – radzi nam redaktor naczelny „Christianitas”. Drogi Pawle, ja zasadniczo „Gali” nie czytam, ale jeśli Ty i inni tradycjonaliści jesteście zainteresowani prasą kobiecą, chętnie podeślę Ci kilka egzemplarzy, które sąsiadka zostawia na mojej klatce schodowej. „Olivia”, „Party”, „Show”, „Dobre Rady” – czego tylko dusza zapragnie. W trakcie lektury będziecie mogli wyrobić sobie jeszcze głębsze poglądy na temat polskiej polityki. Reflektujesz?