środa, 19 grudnia 2012

Błogosławiony knebel

Obóz władzy popełnił wielki błąd, traktując wolnych Polaków jak gatunek na wymarciu.

Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 12 grudnia 2012

Przez ostatnie miesiące wielokrotnie zastanawiałem się, w jakich nastrojach bylibyśmy dziś, gdyby po 10 kwietnia 2010 r. władza podjęła dialog z Polakami. Choćby pozorowany, oparty na tzw. gestach dobrej woli. Co by było, gdyby Bronisław Komorowski zamiast walczyć z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, wyszedł się pod nim pomodlić. Gdyby służby miejskie pozwoliły dopalić się zniczom. Gdyby Donald Tusk ogłosił, że chce rozmawiać z każdym, kto ma poczucie wykluczenia. Gdyby reżimowe media nie stłumiły debaty publicznej i rzetelnie informowały o kuriozach smoleńskiego śledztwa. Gdyby władza nie udawała, że nas nie ma.

Przecież dwa lata temu można było jeszcze to zrobić. I to przy zachowaniu dotychczasowej strategii rozbudzania nienawiści do kluczowych polityków PiS. Wystarczyło z troską pochylić się nad setkami tysięcy wolnych Polaków, którzy – według rządowej propagandy – zostali zmanipulowani przez Jarosława Kaczyńskiego. Podać nam pomocną dłoń, zasygnalizować dobre intencje, odwołać się do ideału zgody narodowej. Zapewne znalazłoby się wielu naiwnych, którzy daliby się na to nabrać. Nadal oszukiwaliby siebie samych, że III RP to jednak ich państwo, a władza, choć nieudolna, stara się skleić to, co nas podzieliło. Prawicowi publicyści z kredytami na karku wciąż stroniliby od „przesady”, wzdychając do demokratycznych procedur. Bylibyśmy zdezorientowani, rozproszeni i słabi.

Decydentom III RP wydaje się, że stworzyli perpetuum mobile – machinę społecznego oddziaływania, która pozwoli im dzierżyć władzę w nieskończoność. Instrukcja obsługi jest prosta: szczuć niepodległościową opozycję Niesiołowskim i Palikotem, żeby wymusić ripostę, a później w reżimowych mediach poddawać tę ripostę quasi-naukowej analizie. Dziesiątki dziennikarzy, socjologów, politologów i speców od „mowy nienawiści”, wytrwale pracujących nad zohydzeniem wizerunku Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. Oskarżenia o konfliktowość, cynizm, wywołanie „wojny polsko-polskiej”. Propagandowe zdjęcia i hasła na okładkach tygodników.

Szyta grubymi nićmi metoda okazała się politycznie skuteczna. Obóz władzy popełnił jednak wielki błąd, kwestionując wartość niepodległości, a wolnych Polaków traktując jak gatunek na wymarciu. Sprowadzeni do roli frustratów, pozbyliśmy się złudzeń co do stanu państwa. Knebel, który nam założono, spowodował, że zaczęliśmy szukać inspiracji w odrzuconej przez III RP tradycji polskiej kultury. Jestem przekonany, że gdyby tego knebla nie było, dziedzictwo Polski międzywojennej, emigracji, „Solidarności” pozostałoby martwe. Historyczne wykłady prof. Andrzeja Nowaka nie przyciągałyby tłumów, Anna Solidarność uchodziłaby za postać przegraną, a mnie – pora ujawnić aktualne zajęcie – nie przyszłoby do głowy napisanie książki o Kazimierzu Wierzyńskim. Błogosławiony knebel, który daje nam szansę na zerwanie ciągłości z PRL‑em i nasycenie polskiej kultury autentycznymi wartościami.

Ten knebel nie będzie nas pętał wiecznie. Zerwiemy go w trakcie marszu 13 grudnia i będziemy zrywać podczas kolejnych manifestacji niepodległościowych. Dopóty, dopóki nie uda się go odrzucić całkowicie. Przez ostatnie lata staliśmy się realną siłą polityczną, zdolną do mobilizacji i działania. Cała Polska patriotyczna jest po naszej stronie. W prezydenckich akcjach szycia kotylionów i spacerowania między pomnikami bierze udział garstka dzieci i Roman Giertych. A ponieważ skłonność władzy do unikania dialogu dotyczy także jej tradycyjnych wyborców, antyrządowych wystąpień będzie coraz więcej. Na protestach przeciwko ACTA czy GMO się nie skończy.

Naszą siłą jest wytrwałość i obóz władzy zaczyna to rozumieć. „Teraz jest sprawa Brunona K., ale za chwilę będziemy mieli problem z całym pokoleniem, które nie będzie miało najmniejszego szacunku dla państwa i do demokratycznie wybranych władz kraju” – pojękuje jakiś socjolog w „Gazecie Wyborczej”. Brunona K. i terrorystów z ABW bym w to nie mieszał, ale problem na pewno was nie ominie. Im dłużej działa drugi obieg, tym trudniej będzie wam obronić porządek III RP. Jakkolwiek brzmiałyby zalecenia doradców Komorowskiego, Polska będzie walczyć o swoją niepodległość.