wtorek, 4 grudnia 2012

Świat odczarowany

Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia przypominam mój felieton z książki „Niebo w gębie” (2010).
 
Leksykon tradycji bożonarodzeniowych. Wydanie 2007, poprawione.

Adwent. Czas czuwania i oczekiwania. Głównie na promocje w hipermarketach. Składają się nań cztery niedziele adwentowe, wszystkie handlowe.

Choinka. Jodła syberyjska w cenie 85 zł. za sztukę. Bezzapachowa.

Kartki świąteczne. Popularne w ubiegłym stuleciu karty lub karnety pocztowe z motywami religijnymi oraz życzeniami bożonarodzeniowymi, wysyłane do bliskich w połowie grudnia. Obecnie spotyka się je wyłącznie na obszarach wiejskich. Wskutek tajemniczej strategii Poczty Polskiej dochodzą do adresatów w okolicach marca. W miastach zostały zastąpione przez esemesy i e-maile. Przykładowa treść esemesa świątecznego: „Bosz, Xmas ze starymi… Jak ja to wy3mam :P”.

Gwiazda betlejemska. Beyonce, Michał Wiśniewski albo Rihanna. W zależności od gustu.

Kolędy. Tradycyjne polskie pieśni bożonarodzeniowe. Najpopularniejsze obecnie to „Jingle Bells” i „White Christmas”. Raczej słuchane z CD dołączonego do gazety, niż śpiewane.

Łuskanie orzechów włoskich. Dawniej rodzinna czynność użytkowo-integracyjna, do której służył tzw. „dziadek do orzechów” (narzędzie ożywione w baśni E. T. A. Hoffmanna i balecie Piotra Czajkowskiego). Dziś tradycja zaniechana wskutek istnienia na rynku gotowych do spożycia orzechów, pakowanych po kilogramie.

Opłatek. Archaiczny wyrób piekarniczy, służący do przełamywania i tzw. „dzielenia się” podczas wieczerzy wigilijnej. Dostarczany do domu głównie przez babcie uprawiające tzw. „chodzenie do kościoła” (dewocyjna odmiana clubbingu). Biały, cienki, suchy. Jego ciągła obecność w tradycji bożonarodzeniowej nie da się naukowo wytłumaczyć.

Otwieranie czekolady. Kiedyś czynność polegająca na wyjmowaniu czekolady ze sreberka, odwracaniu jej wgłębieniami do góry, dzieleniu na paski i kostki oraz częstowaniu nią siebie i innych. Po zbiorowej konsumpcji sreberko było zazwyczaj wygładzane paznokciem i wkładane do książki. Obecnie opakowanie jest rozrywane wraz ze sreberkiem, a czekolada leży tyłem do góry. Łamie się ją w nieforemne kawałki, bez zwracania uwagi na wgłębienia, i zjada w pojedynkę przed telewizorem.

Pasterka. Nabożeństwo rozpoczynające się w Wigilię o północy. Dawniej uroczysta msza święta, upamiętniająca narodziny Jezusa Chrystusa, pełna symboliki życia i śmierci. Dziś pokaz mody zimowej w stylu Emo i Gothic Lolita w wykonaniu młodych parafianek. W kościołach osiedlowych dodatkowo spotkanie towarzyskie, służące wymianie życiowych poglądów i papierosów.

Potrawy z ryb. Tradycyjne polskie menu wigilijne. W przeszłości, dorsz, śledź i karp z wanny. Obecnie sushi.

Prezenty. Istota świąt Bożego Narodzenia. Kiedyś przynoszone rzekomo przez św. Mikołaja po lekturze dziecięcych listów, pełnych zapewnień o miłości do rodziców czy rodzeństwa. Dziś dostarczane przez rodziców po zapoznaniu się z listą przygotowaną przez najstarsze dziecko. Przykładowe pozycje listy: „Mortal Kombat: Armageddon (gra na Play Station)”, „Lego Transformers”, „Mattel Barbie zakręcone pasemka”, „iPod (tylko oryginalny!)”.

Puste miejsce przy stole. Niezrozumiały obyczaj wigilijny, kultywowany przez babcie (patrz hasło: „Opłatek”).

Roraty. Dawniej nabożeństwa maryjne, odprawiane w okresie adwentu o wschodzie słońca w celu błogosławienia nadchodzącego dnia. Obecnie nadchodzący dzień błogosławi się wieczorem, żeby nie męczyć dzieci, które po szkole idą na basen i kurs angielskiego. Różnica nie została dowiedziona empirycznie, gdyż rano i wieczorem jest równie ciemno i roratnia lampka świeci tak samo.

Sianko pod obrusem. Archaizm ludowy. Wyrażenie synonimiczne: „słoma w butach”.

Szopka. Bożonarodzeniowa ekspozycja w kościele. W przeszłości złożona z figur Świętej Rodziny, trzech króli, pasterzy, krowy i osła oraz anioła na dachu. W niektórych szopkach był jeszcze Murzynek, który kiwał głową po wrzuceniu pieniążka. Dziś instalacja sztuki współczesnej, ilustrująca artystyczną wizję księdza proboszcza. Często zbyt awangardową, by mogli ją pojąć zwykli śmiertelnicy.

Święty Mikołaj. Postać fikcyjna. Kiedyś zaglądał do okien i sprawdzał, czy dzieci są grzeczne, a następnie wchodził przez komin i zostawiał pod choinką prezenty. Obecnie pracownik sezonowy w centrum handlowym. Rozdaje dzieciom balony z nazwami sklepów i produktów. Pali „Mocne”, pije z piersiówki, przeklina pod nosem.

PS. Kiedy wracam z hipermarketu, z siatki wypada mi samochód na baterie. Mój ośmioletni syn patrzy na mnie zdziwiony. – No dobra – mówię. – Posłuchaj. Święty Mikołaj żyje w baśni i historii Kościoła, ale powinieneś już wiedzieć, że to dorośli kupują prezenty, bo chyba nie chcesz, żeby śmiali się z ciebie koledzy. Chwila ciszy, drgające usta dziecka. – Żartujesz? Powiedz, że żartowałeś! Chłopak, który z łatwością przechodzi wszystkie poziomy w grze „Sezon na misia”, wybucha żałosnym płaczem. Łzy, jak kuleczki olejku z Sephory, kapią mu na sweter.

– Oczywiście, że żartowałem! Żartowałem i to jak! Żartowałem głupio, nieczule i nieodpowiedzialnie. Już nigdy nie będę tak żartował. Syn przełyka łzy i roztrzęsiony patrzy mi w oczy. Na jego twarzy pojawia się wątły uśmiech. I wiem, że choćby przypiekano mnie żywym ogniem albo kazano mi jeść sałatki z KFC, nie wyrzeknę się więcej tajemnicy Bożego Narodzenia. Ani Jezusa z Murzynkiem w stajence, ani św. Mikołaja, ani nawet orzechów w łupinach i sreberka od czekolady. Aktualne wydanie leksykonu tradycji bożonarodzeniowych jest może trafne socjologicznie, ale nie odpowiada prawdzie o świętach. Lepiej pozostać przy edycjach zapamiętanych z własnego dzieciństwa. Czego i Państwu serdecznie życzę.

Pierwodruk: „Gość Niedzielny” 2007 nr 50; przedruk w książce „Niebo w gębie”, Wydawnictwo Arcana, Kraków 2010.