niedziela, 21 kwietnia 2013

Powstań, Jerozolimo!

Chrystus zginął w Smoleńsku razem z 96 pielgrzymami do Katynia. Ale – jako jedyny – prawdziwie zmartwychwstał.


Niezwykłe doświadczenie przygotował dla mnie w tym roku dobry Bóg. Wielki Tydzień zakończył się całonocnym czuwaniem i radością ze zmartwychwstania Chrystusa. A już w Poniedziałek Wielkanocny znalazłem się z żoną w Betlejem. Pierwsza w życiu pielgrzymka do Ziemi Świętej była dla nas wyprawą w głąb czterech ewangelii i Dziejów Apostolskich: Nazaret i Jerozolima, Góra Tabor i Góra Błogosławieństw, Genezaret i Kafarnaum, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych w Jordanie i małżeńskich w Kanie Galilejskiej. Wreszcie Wieczernik, Getsemani, Via Dolorosa i Golgota.

W każdym z tych świętych miejsc modliłem się, w duszy lub na głos, by Chrystus był obecny wśród Polaków 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W trakcie eucharystii w Bazylice Grobu Świętego usłyszałem: „Po swojej męce Jezus dał apostołom wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym. A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca. Mówił: – Słyszeliście o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym. Zapytywali Go zebrani: – Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela? Odpowiedział im: – Nie wasza to rzecz znać czas i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

Przytaczam dłuższy fragment, bo są w nim odpowiedzi na wszystkie nasze niepokoje, sycone polityczną gorączką. Tak, Chrystus zginął w Smoleńsku razem z 96 pielgrzymami do Katynia. Ale – jako jedyny – prawdziwie zmartwychwstał. Nie opuszcza nas, gdy gromadzimy się na gruzach państwa, zatroskani o jego przyszłość. Przede wszystkim powołuje nas jednak do świadczenia o Bożej miłości. I daje gwarancję, że sił nam nie zabraknie.

Gdybym znalazł się w sytuacji przymusowego emigranta, zamieszkałbym z rodziną w Jerozolimie, żeby chodzić ścieżkami Pana. Ale przecież mam już swoją Jerozolimę. Nazajutrz po powrocie z Ziemi Świętej pojechałem do Warszawy na obchody trzeciej rocznicy smoleńskiej tragedii. Aleje Jerozolimskie, później kościół św. Krzyża, Via Dolorosa znaczona kolejnymi miejscami pamięci o polskich męczennikach. Tysiące skupionych pielgrzymów. Tu i ówdzie grupki gapiów przypominających muzułmańskich sklepikarzy. Świecki polityk mówiący otwarcie, że „korzeniem Rzeczypospolitej jest Chrystus”. Psalm wyśpiewywany w archikatedrze: „Gdybym zapomniał ciebie ojczyzno moja, moje święte Jeruzalem, niech uschnie moja prawica”. Ewangeliczne czytanie o spotkaniu Mistrza z apostołami, które zaledwie dwa dni wcześniej wstrząsnęło mną w... Emaus. Ślady żywego Boga odnajdywane na rodzinnej ziemi.

Będzie odbudowana Jerozolima. Jej światło promieniować będzie na wszystkie krańce ziemi. Szczęśliwi ludzie, którzy się smucą plagami twymi, Polsko, ponieważ w tobie cieszyć się będą i oglądać wszelką radość twoją na wieki!