wtorek, 7 stycznia 2014

Chwasty polskie

Tygodnik „wSieci” drukuje w najnowszym numerze m.in. mój duży tekst o bolszewickiej inicjacji i służbie Juliana Tuwima.

Fragment na zachętę:
 
[...] W 1942 r. Tuwim włączył się w działalność kierowanego przez Geberta komunistycznego Stowarzyszenia „Polonia”. W marcu na wiecu robotniczym w Detroit czytał „Lokomotywę” i „Zosię Samosię”. Na nocleg wybrał mieszkanie pracownika zakładów motoryzacyjnych, żeby przyjrzeć się z bliska życiu rodziny proletariackiej. Wracając z wiecu, zwierzał się na tylnym siedzeniu samochodu swemu protektorowi z NKWD: „To przecież po raz pierwszy w mym życiu ja, dziecko Łodzi, przemawiałem do robotników i oni mnie rozumieją. Ufają mi i cenią moją poezję. To wielka radość”.
 
Na komunistyczną ekstazę autora „Kwiatów polskich” najostrzej zareagował Lechoń. W liście napisanym w czerwcu zerwał długoletnią znajomość, zarzucając Tuwimowi „ślepą miłość do bolszewików, katów i morderców narodu polskiego”. Twierdził, że na Zachodzie i w armii gen. Władysława Andersa nie ma Polaka, który by kwestionował równowagę między zbrodniami niemieckimi i sowieckimi. „Tylko prości ludzie – precyzował – oddaleni od wszelkich źródeł informacji i otumanieni przez propagandę sowiecką i tylko agenci bolszewiccy mają ten stosunek do Sowietów, który Ty wyrażasz”.
 
Tuwim, który w listach do Słonimskiego podkreślał, że „barykada ma tylko dwie strony”, był jednak głuchy na argumenty. Swoich dawnych znajomych z obozu niepodległościowego określał odtąd następująco: „przyjaciele-faszyści”, „polscy hitlerowcy”, „padlina polityczna”. I liczył już wyłącznie na nowych towarzyszy – jak sam ich określał – „ludzi silnych, szlachetnych i bezkompromisowych, gdy o cel ostateczny walki chodzi”.
 
Środowisko to miało swoje struktury: Stowarzyszenie „Polonia”, sekcję polską Kongresu Słowian Amerykańskich, Ligę Kościuszkowską. Jego liderami byli dwaj agenci NKWD: „Ataman” i zwerbowany przez niego profesor ekonomii Oskar Lange, pseudonim „Friend”. Z ambasady w Waszyngtonie kontrolował ich działalność szef rezydentury sowieckiego wywiadu, Wasilij Zarubin, który wcześniej prowadził prace śledcze wśród polskich oficerów w Kozielsku. Jego zadaniem było wówczas oddzielenie kandydatów na agentów od reszty więźniów, przeznaczonych do rozstrzelania w Katyniu. [...]

Więcej w wydaniu papierowym.