poniedziałek, 27 stycznia 2014

Emigrejtan

Polecam najnowsze wydanie tygodnika „wSieci”, a w nim mój tekst o Zygmuncie Nowakowskim.

[...] Nowakowski nigdy nie pogodził się z pojałtańskim porządkiem. Miał świadomość, że Polska pod rządami Sowietów nie jest „ani wolna, ani cała, ani niepodległa”. Nie dawał się nabrać na krajowe „amnestie”, których celem było zwabienie i uwięzienie prawdziwie wolnych Polaków. Niepodległościowej emigracji wyznaczał niełatwą misję świadczenia o prawdzie historycznej. W 1946 r. pisał w broszurze „Orzeł czy reszka?”: „Odmowa powrotu jest właśnie krzykiem, krzykiem bolesnym, wydartym z głębi serca. Wracając teraz, oddajemy Lwów, miasto najwierniejsze z wiernych, które należy do Polski od sześciuset lat. Oddajemy Wilno, miasto święte i bohaterskie. Oddajemy Nowogródek i oddajemy Krzemieniec. Oddajemy to, co stanowi połowę ciała Polski i całą jej duszę”.

[...] Londyn, jesień 1941 r. Zygmunta Nowakowskiego odwiedzają w jego mieszkaniu czterej polscy lotnicy, którzy chcą wpłacić 17,5 funta na utrzymanie „Wiadomości Polskich”.
„– A ja pana dyrektora znam! – odzywa się milczący dotychczas podoficer-krakowiak.
– Skąd? Z Krakowa?
– Tak jest! Od Wencla.
– Od Wencla? »Pod Matką Boską«... Spotykaliśmy się tam?
– Nie, ja tam pracowałem, panie dyrektorze. Mój brat pracował w Grandzie, ja u Wencla.
Jeśli tytułuje mnie »dyrektorem«, to znaczy. że zna mnie jak zły szeląg. [...] Ale on pracował u Wencla, ja tam piłem, i dzisiaj, w Londynie...”

Kraków, koniec grudnia 2013 r. Stoję z rodziną na Rynku Głównym i pokazuję synom malowidło z Matką Boską nad wejściem do restauracji. Na drzwiach napis: „Wentzl. Magda Gessler”. Bez zbędnych dyskusji odwracamy się na pięcie i ruszamy w dalszą drogę śladami bohaterów „Przylądka Dobrej Nadziei”. Kazimierz, Planty, Zwierzyniec... Wreszcie docieramy w okolice kamienicy, w której w 1891 r. Nowakowski się urodził.
To mniej więcej tam, gdzie ulica Smoleńsk krzyżuje się z ulicą Bożego Miłosierdzia.

Więcej w wydaniu papierowym.