czwartek, 11 listopada 2010

Do Jana Lechonia

Spalili ci jak chciałeś łazienki w Warszawie
w kolumnach wydrążyli dziury na dynamit
świat nie usłyszał skargi żołnierzy szpitalnych
bo ich rozstrzelali nad Wąskim Dunajem

wysadzili w powietrze zgodnie z twym życzeniem
Kilińskiego mamiąc go czołgiem-pułapką
ale trupów nie mogli już wydobyć stamtąd
bo została z nich miazga i krew – i nic więcej

gdybyś wiedział poeto cóżeś nam wywieszczył
jak ranią ucho twoje skamandryckie rymy
po sześćdziesięciu pięciu latach głuchej ciszy
o tym kraju zabitym krojonym na ćwierci

ja nie chcę nic innego niech jeno mi płacze
powstańczych wierszy gędźba w zburzonej kantynie
a latem niech się budzą podziemne motyle
a wiosną niechaj Polskę skrzydlatą zobaczę


Wiersz opublikowany na portalu "Teologii Politycznej" z okazji dzisiejszej premiery tomu "De profundis"