piątek, 24 czerwca 2011

Szkoła charakterów

Inwestują Państwo w tzw. sztukę współczesną? Ja też nie. Choćby dlatego, że trudno ją zmieścić w mieszkaniu.

Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 22 czerwca 2011

Dawniej artyści malowali obrazy, które można było powiesić na ścianie. Dzisiaj tworzą instalacje złożone z elementów siłowni, wypchanych zwierząt albo weków z hostiami i kiełbasą. Ewentualnie sami występują jako dzieła sztuki, np. ucharakteryzowani na łysą śpiewaczkę operową i zamknięci w klatce. Nawet gdyby ktoś kupił sobie taką instalację, nie starczyłoby mu środków na jej utrzymanie. Bo oprócz czyszczenia klatki musiałby wyżywić artystę.

Tak samo jest z większością tzw. poetów nowoczesnych, którzy programowo nie piszą dla ludzi, tylko dla krytyków. Na siłę szukają nowych, zaskakujących konstrukcji językowych. Pragną „powiedzieć to inaczej”, chociaż nie bardzo wiedzą, co chcą powiedzieć. Krajobraz za oknem interesuje ich średnio, Bóg i wspólnota wcale. Nie chodzi im o wypowiedzenie prawdy o świecie ani o wywołanie wzruszenia. Marzą wyłącznie o oryginalności. No i są oryginalni, tyle że jednakowo. Ich wiersze sprawiają wrażenie, jakby pisał je ten sam pozbawiony właściwości kuglarz.

Obawiam się, że ani klasycyzujący Zbigniew Herbert, ani słynący z neologizmów Bolesław Leśmian nie zaprzątali sobie głowy kwestią oryginalności. Punktem wyjścia było dla nich doświadczenie, a nie język. Doświadczenie przefiltrowane przez mit czy wyobraźnię, ale pierwotne, dotykające tajemnicy istnienia. Właśnie z tego indywidualnego odczucia świata bierze się oryginalność w sztuce. Reszta jest rzemiosłem wykonywanym lepiej lub gorzej, zależnie od technicznej sprawności. A ponieważ mamy takie doświadczenia, jacy jesteśmy, podstawowe znaczenie dla sztuki ma jakość naszego życia. Żeby tworzyć wielkie dzieła, trzeba jednocześnie tworzyć siebie. Nie w sensie dosłownym, stylizując się na eksponat w galerii, lecz w sensie moralnym, troszcząc się o pokorę, bezinteresowność i wewnętrzną siłę. Miał tego świadomość redaktor „Prosto z mostu” Stanisław Piasecki, kiedy twierdził, że „do wielkości istotnej, wielkości prawdziwej nigdy talent nie wystarczy – do wielkości takiej dochodzi się dopiero przez charakter”.

Charakter to nie charakteryzacja. Nie da się go wypożyczyć z teatralnego magazynu. Trzeba być człowiekiem integralnym, zanurzonym w Bogu i historii, świadomym obowiązków wobec bliskich i narodu, często dokonującym wyborów bolesnych dla własnego „ja”. W 1920 r. Jacques Maritain pisał: „Trzeba, aby artysta przemyśliwał noce, by się oczyszczał bez ustanku, aby opuszczał dobrowolnie dziedziny urodzajne dla dziedzin bezpłodnych i pełnych niebezpieczeństwa”. Podobnie ujmował to Andrzej Trzebiński, poeta i redaktor okupacyjnego pisma „Sztuka i Naród”: „Stwarzanie wielkiej kultury kosztuje. Kultura rodzi się w bólu i bohaterstwie. (...) Po scenie, na której rozgrywa się kultura, rozrzucone są gwoździe i szkło rozbite. Każdy krok rani do krwi”.

Piasecki marzył o „szkole charakterów”, którą „stworzy nadchodząca epoka”. Trzebiński zapowiadał nadejście „pokolenia dramatycznego”, które po II wojnie światowej zbuduje potęgę polskiej kultury. Pokolenia artystów zdolnych do wyłuskiwania z historycznych zdarzeń „czystej, wysokogórskiej atmosfery grozy metafizycznej”, potrafiących wznieść się ponad osobiste lęki i sztampową martyrologię. Pierwszy z tych odnowicieli kultury został rozstrzelany w 1941 r. w Palmirach, drugi dwa lata później w centrum Warszawy. W ogłoszonym w 1999 r. Liście do artystów do ich personalistycznej koncepcji sztuki nawiązywał Jan Paweł II, jednak nie doczekał się pokoleniowej odpowiedzi.

Po 10 kwietnia 2010 r. zapomniane ideały znów jednak stały się realistyczne. Zbiorowe doświadczenie tragedii obudziło polski naród. W powietrzu wisi zapowiedź długo oczekiwanej zmiany w polityce. Jeśli ten wiatr historii zdoła przywrócić nam silne państwo, pamiętajmy o kulturze. Razem z dotychczasowym układem władzy powinien runąć układ odwołujący się do fałszywych kryteriów w sztuce, literaturze, teatrze. Wszyscy musimy na nowo uwierzyć, że kultura jest w stanie dawać nam to, czego od niej oczekujemy: piękno, dobro i prawdę. Wbrew pozorom, artystów z charakterami w Polsce nie brakuje.