poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Czarna sukienka

Choć od tragedii smoleńskiej mijają dwa lata, wciąż trwa narodowe misterium pamięci.

Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 4 kwietnia 2012

Co miesiąc wolni Polacy uczestniczą w mszy św. w intencji ofiar, a później przechodzą Krakowskim Przedmieściem pod niewidzialny krzyż, którego korzenie tkwią pod warstwą bruku przed Pałacem Prezydenckim. Sycone prochami dawnych powstańców rozrastają się i nabierają mocy. Nieujarzmione kłącza drzewa życia, naczynia krwionośne ojczyzny. Wyrzut sumienia dla tych hierarchów naszego Kościoła, którzy dyplomację postawili ponad misję pasterską.

Chyba jednak natchnęło nas coś więcej niż „PiS-owska propaganda”. Czy bylibyśmy w stanie realizować „polityczne zamówienie” przez 24 miesiące bez wymiernych korzyści? To, co gromadzi nas na Krakowskim Przedmieściu, jest silniejsze od wszystkich partii, mediów i agencji public relations. Kto ma polską duszę, zawsze będzie walczył o prawdę, bo bez niej nie potrafi normalnie funkcjonować.

Zarzucają nam przesadę i nazywają nas emo-patriotami. Coś jest na rzeczy, bo kierujemy się nie tylko rozumem, ale i sercem. Czy jednak istnieje bardziej odpowiednia reakcja na upadek państwa? I tak daleko nam do Tadeusza Rejtana, który w 1773 r. histerycznie kładł się na progu sali sejmowej, wzywając posłów, by deptali jego ciało. To był dopiero emo-patriotyzm!

Niektórym trudno znieść nasz patos, powagę, obsesyjną pamięć. Chcieliby zapomnieć o zagładzie polskiej elity i przebiegu moskiewskiego śledztwa. Marzą o tym, by rozpłynąć się w „kolorowej niepodległej”. Tylko gdzie ta niepodległa? Czy bronią jej mężowie stanu i strzeże silna armia? Czy skutecznie zabezpieczają ją tajne służby? Czy ktokolwiek poza niepodległościową opozycją formułuje nasze narodowe interesy? Czy respektują je przywódcy ościennych mocarstw?

W 1832 r. w Paryżu uczestnik powstania listopadowego Konstanty Gaszyński napisał piękny wiersz w formie monologu młodej dziewczyny: „Schowaj matko suknie moje,/ Perły, wieńce z róż:/ Jasne szaty, świetne stroje –/ To nie dla mnie już!/ Niegdyś jam stroje, róże lubiła,/ Gdy nam nadziei wytryskał zdrój;/ Lecz gdy do grobu Polska zstąpiła,/ Jeden mi tylko przystoi strój:/ Czarna sukienka!”.

W suwerennym państwie żałoba zwykle sprowadza się do uczczenia konkretnych ofiar. Zaczyna się i kończy, żeby obywatele mogli wrócić do swoich nudnych zajęć. Ale w państwie, gdzie mogiły poległych są jednocześnie grobem ojczyzny, mobilizacja ducha i pamięci musi trwać aż do odzyskania wspólnotowej godności i politycznej podmiotowości. Tego uczy nas narodowa historia. W miesiącach poprzedzających wybuch powstania styczniowego mnóstwo było na Krakowskim Przedmieściu „przesady” i „teatralnych gestów”. Mężczyźni zdzierali gardła w trakcie patriotycznych manifestacji, kobiety nosiły czarne stroje i biżuterię z napisem „Boże, zbaw Polskę”, poeci dedykowali książki „zmarłym za Ojczyznę, żyjącym dla niej”. Moskale z niesmakiem patrzyli na te fanaberie, wydawali zakazy dotyczące mody, czasem wysyłali żołnierzy, żeby rozgonili tłum. A margrabiemu Wielopolskiemu było szczerze wstyd, że ma takich emo-rodaków. Przerażony perspektywą konfrontacji z Moskwą zarządził nawet brankę do carskiego wojska. Szczerze mówiąc, szkoda, że zdążył zwiać do Drezna i nie dosięgła go zasłużona kula.

Cytowany wyżej wiersz Gaszyńskiego był śpiewany w XIX w. przy wielu dramatycznych okazjach. W późnym PRL wykonała go Anna Szałapak z Piwnicy pod Baranami. W nagraniu, które można odsłuchać na YouTube, występ wokalistki poprzedzony jest zapowiedzią Piotra Skrzyneckiego, który autora myli z Sewerynem Goszczyńskim, a datę napisania utworu przesuwa o dwa lata. Taka była dotąd nasza pamięć o polskiej historii: powierzchowna, niechlujna, krzywdząca mniej znanych bohaterów. Niemniej jakaś była. Teraz ma zniknąć całkowicie. Głodówka krakowskich nauczycieli przeciwko zmianom w programach nauczania daje nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Idąc Krakowskim Przedmieściem w rocznicę smoleńskiej tragedii, pamiętajmy o tych wspaniałych Polakach, którzy postanowili ochronić nasze dzieci przed wynarodowieniem. Kto uważa, że przesadzili, wybierając radykalną formę protestu, powinien jak najszybciej wziąć korepetycje z historii, bo najwyraźniej nie ma pojęcia, w jakim kraju żyje.