niedziela, 12 maja 2013

Pamiętniki z celebracji

Cukiernicze pomysły prezydenta doskonale mieszczą się w standardzie polsatowskiego serialu dla troglodytów.

Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 8 maja 2013

W nadwiślańskim kondominium nadszedł kolejny Dzień Flagi. Cały naród Bronka czeka na celebrację. Anka miała przygotować swoją specjalność.

Anka: – Przygotowałam prawdziwy przysmak. Po to, żeby było nam lepiej, żebyśmy mogli żyć wszyscy razem w zgodzie i w przyjaźni. Mam nadzieję, że zapomnimy wszystko, co się tutaj do tej pory działo, i że będzie już teraz dobrze. Oto mój specjał: orzeł z białej czekolady, który jest po prostu przesłodki. Tu ma oczka, tu ma dzióbek... Wszyscy moi znajomi go uwielbiają.

Bronek: – Czekoladowy orzeł to moje ulubione danie. Zawsze kiedy przyrządzamy go z Anką, śpiewamy: „Czekoladowy orzeł, czekoladowy orzeł, każdy zjeść go może, każdy zjeść go może”.

Anka: – Tego orła jedzono u nas w domu od pokoleń. Robiła go moja babcia, robiła go moja mama. Teraz robię go ja. Chciałam, żeby wszystkim smakował i zbliżył nas do siebie. Czekajcie, jeszcze przyniosę piwko dla uczczenia całej sytuacji.

Powyższy fragment dramatyczny został niemal żywcem przeniesiony ze ścieżki dźwiękowej „Pamiętników z wakacji”. Wprawdzie w oryginale był mięsny jeż, a nie czekoladowy orzeł, ale na jedno wychodzi. Jak wynika z kontekstu, cukiernicze pomysły prezydenta doskonale mieszczą się w standardzie polsatowskiego serialu dla troglodytów. Z grubsza chodzi o to, że po konsumpcji jeżoorła staniemy się bardziej weseli i przyjaźni dla otoczenia. A nasz patriotyzm przestanie być wreszcie żałobny i refleksyjny. Być patriotą to – w wersji optymistycznej – „robić coś dla siebie”, „rozwijać się” i „świętować osobiste sukcesy”. Dlaczego zbijanie kokosów i bąków miałoby mieć jakiś związek z miłością ojczyzny, tego już uśmiechnięci propagandyści nie wyjaśniają. Nie wspominają też ani słowem, czemu mamy być dumni z rodzimych naukowców, przedsiębiorców i celebrytów, a nie z narodowych bohaterów, którzy polegli w walce o wolną Polskę.

Przykro patrzeć, jak godło państwowe jest profanowane podczas prezydenckich pikników. Tym bardziej że trwa Rok Pamięci o Powstaniu Styczniowym. Polacy obdarzeni odrobiną świadomości wspólnotowej potrafią to uszanować. Intonują dawne pieśni, przypominają straceńcze biografie, wystawiają warty przy leśnych mogiłach. Barwy narodowej flagi kojarzą się im z fragmentem Apokalipsy św. Jana o tych, którzy „przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili”. Optymiści szukają inspiracji gdzie indziej – w paradokumentach Okiła Khamidowa, który od lat usilnie pracuje nad przekształceniem polskiego społeczeństwa w stado świń pędzących ku przepaści. Na razie za wzór posłużyły im „Pamiętniki z wakacji”. Strach pomyśleć, co będzie, gdy podczas obchodów narodowych świąt postanowią nawiązać do innych polsatowskich seriali. Zostały jeszcze „Trudne sprawy”, „Dlaczego ja?” i... „Zdrady”.