sobota, 4 maja 2013

Papuasi są wśród nas

Insynuacje na temat „Rudego” i „Zośki” to nie wygrzebywanie trudnych faktów z czyjegoś życia, lecz grzebanie się we własnych obsesjach i projekcjach.

Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 30 kwietnia 2013

W 2004 r. w ramach literackiego stypendium spędziłem trzy tygodnie w Szwecji. Było to dla mnie pierwsze spotkanie z absurdalną ideologią, która wydawała mi się wtedy egzotyczna niczym kult świń wyznawany przez Papuasów. Pamiętam, jak podczas libacji alkoholowej miejscowy pisarz poinformował mnie triumfalnie, że Jezus Chrystus był gejem. Jako dowód posłużył ewangeliczny opis Ostatniej Wieczerzy: „Jeden z uczniów Jego – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi”. Uśmiechnąłem się miłosiernie, bo co taki szwedzki Papuas może wiedzieć o chrześcijańskiej agape? W szkole go o tym nie uczono, na religię nie chodził, a katolickie wspólnoty omija szerokim łukiem.

Na razie, o ile mi wiadomo, kwestia Jezusa nie została w Polsce podjęta. Ale przyjaźń bohaterów „Kamieni na szaniec” doczekała się już homoerotycznej interpretacji. Elżbiecie Janickiej wystarczył fragment, w którym skatowany przez Niemców „Rudy” jest duchowo wspierany przez „Zośkę”. Faktycznie, mocny argument. Żeby uniknąć homoseksualnych podtekstów, nie wolno trzymać umierającego przyjaciela za ręce, bo to kojarzy się dziś jednoznacznie. Bezpieczny byłby pewnie SMS z tekstem: „Trzymaj się, chłopie”. Niestety, harcerze z Szarych Szeregów nie mieli telefonów komórkowych.

Zadziwiająca jest zachłanność, z jaką zawodowi odbrązawiacze starają się zbrukać pamięć kolejnych postaci historycznych. Przecież w naszej kulturze nie brakuje twórców, którzy naprawdę borykali się z problemem homoseksualizmu. Dlaczego więc „badacze” pokroju Janickiej szukają grzechu tam, gdzie ponad wszelką wątpliwość go nie było? Zapytani, odpowiedzieliby pewnie, że pragną dokładnie prześwietlić biografie narodowych bohaterów, naruszyć martyrologiczne tabu. Ale przecież insynuacje na temat „Rudego” i „Zośki” to nie wygrzebywanie trudnych faktów z czyjegoś życia, lecz grzebanie się we własnych obsesjach i projekcjach. Nawet Marcin Meller prowadzący w TVN24 program „Drugie śniadanie mistrzów” zauważył, że nie ma żadnych przesłanek potwierdzających rewelacje Janickiej. – A czy jest przesłanka, aby twierdzić, że w Smoleńsku był zamach? – odpowiedział mu w swoim stylu prof. Janusz Czapiński. Po czym stadko celebrytów zajęło się roztrząsaniem kwestii: „Czy gej może być dobrym patriotą?”.

Najgorsza jest świadomość, że ten świński totalizm niszczy pamięć bezbronnych pokoleń, które potrafiły żyć pięknie. Ich wyobraźnia była moralnie czysta, może naiwna z dzisiejszego punktu widzenia, ale pierwotna czy wręcz ewangeliczna z perspektywy duchowej. Kobiety dzielące pokój z przyjaciółkami i mężczyźni zaczynający listy do kolegów od słowa „kochany” naprawdę nie widzieli w tym nic zdrożnego. Choć często na własnej skórze doświadczamy dziś wpływów hedonizmu, chciałbym, żebyśmy umieli bronić tej czystości jako historycznego faktu, wielkiej idei i źródła moralnej odnowy. Z szacunku dla zmarłych i dla własnego dobra. Na pohybel Papuasom.