Grupa intelektualistów podpisała się pod listem otwartym, opublikowanym na stronie http://www.9maja.pl/.
W liście czytamy m.in.: „Po smoleńskiej katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku naród rosyjski w szczery i ujmujący sposób wyraża swą solidarność z narodem polskim. (…) W uznaniu tej solidarności 9 maja zapalmy znicze na cmentarzach żołnierzy radzieckich, na grobach Rosjan i przedstawicieli innych narodowości, którzy również zginęli daleko od domu, daleko od bliskich. (…)”.
Muszę przyznać, że mnie również proponowano poparcie powyższego apelu. Odmówiłem grzecznie, lecz stanowczo. Powody są dwa.
Po pierwsze, data 9 maja, świętowana w Rosji jako dzień zwycięskiego zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, kojarzy mi się z tekstem powstańczej pieśni: „Czekamy ciebie czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej śmierci. Byś nam, kraj przed tym rozdarłszy na ćwierci, była zbawieniem, witanym z odrazą”. Dla mnie jest więc jedną z dat oznaczających początek okupacji sowieckiej (najpierw bezpośredniej, następnie „przez przedstawiciela”) w powojennej Polsce.
Po drugie, groby sowieckich żołnierzy kojarzą mi się ze zbrodniami dokonanymi przez Armię Czerwoną na mojej rodzinnej ziemi podczas jej tzw. „wyzwalania”: morderstwami, gwałtami, grabieżami, metodycznym niszczeniem zabudowy. Nie odmawiam nikomu prawa do palenia zniczy na mogiłach wrogów, choć sam omijam sowieckie cmentarze szerokim łukiem. Jednak namawianie Polaków do zbiorowego uczczenia pamięci czerwonoarmistów w dniu 9 maja uważam za akt stricte polityczny, sprzeczny z polską racją stanu, miłością ojczyzny i zdrowym rozsądkiem.