Wokół krakowskiego pisma działa środowisko ludzi zarażonych polskim romantyzmem.
Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 7 września 2011
W 1997 r. Liga Republikańska zorganizowała w Katowicach Spotkania Nowego Pokolenia. W ciężkim od węgla powietrzu unosił się duch „konserwatywnej rewolucji”. Na scenie koncertowały zespoły chrześcijańskiego rocka, a w dyskusjach panelowych brali udział „eseiści kultowi”: Cezary Michalski i Paweł Lisicki. „Frondę” reprezentował Rafał Smoczyński. Jako przykład skutecznej realizacji kulturowej misji wskazywano działalność Wiesława Walendziaka i związanych z nim dziennikarzy w telewizji publicznej. Droga do rechrystianizacji Polski, a w dalszej perspektywie – Europy, wydawała się lekka, łatwa i przyjemna.
W tym samym roku Jan Paweł II pisał w liście do redakcji „Arcanów”: „Życzę Wam radości z owoców pracy podejmowanej w walce o Polskę wierną swej religijnej i polityczno-kulturowej tradycji. Idźcie tą drogą śmiało...”. Życzenia bardzo się przydały, bo twórcy krakowskiego pisma wyznaczyli sobie znacznie dłuższą trasę niż architekci „konserwatywnej rewolucji”. Po czternastu latach od tamtych wydarzeń można sparafrazować Księgę Koheleta: pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a dwumiesięcznik „Arcana” trwa po wszystkie czasy. Właśnie ukazał się jego jubileuszowy, setny numer.
Redakcją pisma, które w 1995 r. powstało na gruzach wywodzącej się z podziemia „Arki”, od początku kierował Andrzej Nowak. Wokół „Arcanów” udało mu się skupić niemal całą autentyczną elitę polskiej kultury. Publikowali tu m.in. Zbigniew Herbert, Jarosław Marek Rymkiewicz, Leszek Elektorowicz, Leszek Długosz, Marek Nowakowski, Włodzimierz Odojewski, Kazimierz Orłoś, Wacław Holewiński, Jacek Trznadel, Tomasz Burek, Elżbieta Morawiec, Wiesław Paweł Szymański, Maciej Urbanowski, Jan Prokop, Ryszard Legutko, Jacek Bartyzel, Andrzej Waśko.
Moja współpraca z „Arcanami” zaczęła się w 1996 r. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy ogłaszałem tam wiersze oraz młodzieńczy manifest „Zamieszkać w katedrze”, bliższe było mi strzelanie z procy niż uczestniczenie w długotrwałej strategicznej rozgrywce. Krakowski dwumiesięcznik kojarzył mi się z pracą u podstaw, godną szacunku, ale pozbawioną adrenaliny, przygody, spektakularnych zwycięstw i dotkliwych klęsk. Ależ byłem wtedy naiwny! Musiałem dorosnąć, by dostrzec, że „Arcana” to pismo głęboko romantyczne, napędzane marzeniem o wielkiej Polsce, tyle że budowane na skale narodowej historii, religii i kultury, a nie na piasku rewolucyjnej iluzji.
Zamiast pozować na rewolwerowców, którzy w samo południe stają do pojedynku z potworem tego świata, redaktorzy „Arcanów” konsekwentnie drążą zapomniane tradycje polskiej kultury: od Mickiewicza po Mackiewicza, od natchnionego mesjanizmu po gorzki realizm. Ożywiają idee i pisarstwo Stanisława Piaseckiego, Ferdynanda Goetla, Andrzeja Bobkowskiego. Czasem wskrzeszają literackie arcydzieła, takie jak „Nadberezyńcy” Floriana Czarnyszewicza. Kompletują armię żywych i umarłych, zdolną skutecznie walczyć o polską duszę. Mają świadomość, że tylko ciągłość patriotyzmu jest realną alternatywą dla fałszu panującego dziś systemu.
Dążąc do ukazywania prawdziwej historii, stały się „Arcana” wnikliwą kroniką III RP. Jednoznacznie krytyczne wobec układu okrągłego stołu, na bieżąco komentowały kluczowe wydarzenia polityczne – od powołania i upadku rządu Jana Olszewskiego po katastrofę smoleńską. Publikowane przez nie teksty, choćby głośna książka Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, wywoływały wściekłość salonów i narażały redakcję na poważne kłopoty. Ale autorzy pisma często sięgali też w głąb polskich dziejów, szukając w nich klucza do zrozumienia współczesności. Szczególną wartość miały analizy geopolityczne, określające Polskę wobec Rosji i Europy Wschodniej.
Uniwersytecka powaga „Arcanów” może sugerować, że to pismo dogmatycznych konserwatystów, którym zależy wyłącznie na przechowaniu dawnych wartości w czasach cywilizacyjnego kryzysu. W rzeczywistości wokół dwumiesięcznika działa środowisko ludzi zarażonych polskim romantyzmem, który warunkuje naszą wolność. Tytuł pisma nie jest przypadkowy, bo dojrzały patriotyzm wymaga wtajemniczenia i świadomego uczestnictwa we wspólnotowym losie. Między sztywnymi okładkami „Arcanów” kipi żywioł polskości. Nie tylko ja czekam na moment, kiedy wybuchnie.