sobota, 3 września 2011

Charakterniak Rybus

Do niedawna cele podróży z Warszawy do Moskwy były oczywiste. Do jaskini niedźwiedzia jeździło się po instrukcje, jak sprawować władzę w Priwislanskim Kraju. Albo po to, by wziąć udział w paradzie zwycięstwa na Placu Czerwonym. Piłkarze warszawskiej Legii zburzyli tę fatalną tradycję. Ignorując dogmat o polsko-rosyjskiej przyjaźni, pojechali rzucić Rosjan na kolana. I zrobili to w wielkim stylu.

Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 31 sierpnia 2011

Oglądając rewanżowy mecz Legii ze Spartakiem, przecierałem oczy ze zdumienia. W koszulce z nazwiskiem „Rybus” występował piłkarz kompletny, jakiego od dawna brakowało w polskim futbolu. Był szybki jak błyskawica, świetny technicznie, a przy tym niesamowicie waleczny. Jeśli podawał, to na czubek buta. Jeśli strzelał, to nie do obrony. Każdy jego rajd po skrzydle siał popłoch w szeregach gospodarzy. W pierwszej chwili pomyślałem, że to Andrés Iniesta z Barcelony, mistrzowsko ucharakteryzowany na Rybusa. Uśmiech piłkarza po strzelonym golu rozwiał jednak wszelkie wątpliwości. Tej twarzy nie da się podrobić.

Podejrzewam, że gdyby Rosjanie nie obnosili się na każdym kroku z pogardą dla Polaków, Legia poniosłaby w Moskwie dotkliwą porażkę. A jej kluczowy gracz pozostałby zwyczajnym Maciejem Rybusem, jakiego znamy z boisk ekstraklasy: chaotycznym, trochę leniwym i przeraźliwie nieskutecznym. Kibice Spartaka uznali jednak, że jeśli obrażą naszą piękną ojczyznę, będą mieć podwójną satysfakcję ze zwycięstwa. I tu się przeliczyli.

Już po zremisowanym meczu w Warszawie, a przed rewanżem w Moskwie, Rybus wyznał bez ogródek: – Będziemy się bić z Ruskimi! Choć niektórzy dziennikarze potraktowali tę deklarację z przymrużeniem oka, piłkarz dotrzymał słowa. Podczas bitwy na „Łużnikach” do poziomu jego gry dostosowali się rodacy z drużyny. Zagraniczne gwiazdy Legii zagrały poprawnie, ale o końcowym triumfie zdecydowała nieustępliwość Polaków: Jakuba Wawrzyniaka i Janusza Gola. Znamienne, że zarówno Rybus, jak i wspomniani autorzy ostatniej akcji wielokrotnie otrzymywali szansę udowodnienia swojej przydatności dla reprezentacji. I zawsze zawodzili. Nie pomagała wizja wielkiej kariery, sławy i pieniędzy. Zmobilizowali się dopiero w momencie, gdy w konfrontacji z rosyjską butą udzieliły się im autentyczne, patriotyczne emocje.

W jednym z esejów Gilbert Keith Chesterton opisuje symboliczne zdarzenie, którego był świadkiem w przedwojennej Polsce podczas zawodów hippicznych z międzynarodową obsadą. Na końcu trasy ustawiono niezwykle wysoką przeszkodę. „Nieco wesołości i nieco współczucia” na trybunach wzbudził pewien młody Polak, który na chwilę stracił kontrolę nad koniem. „Wziął dość niską, najbliższą przeszkodę, a następnie – wydawało się – nabierając nie wiadomo skąd dzikiego rozpędu, z jednym strzemieniem bujającym luźno, pochyliwszy się w siodle, zaatakował ostatnią, niezwyciężoną przeszkodę i pierwszy spośród wszystkich zawodników przeleciał nad nią jak ptak”. Ktoś siedzący obok pisarza wykrzyknął po angielsku: „To jest w stylu Polaków!”.

Tak zagrała Legia na „Łużnikach”. Po polsku, „nabierając nie wiadomo skąd dzikiego rozpędu” wobec antypolskich prowokacji oraz finansowej i sportowej potęgi Spartaka. Jeszcze raz okazało się, że jeśli Niemcy i Rosjanie mają naturę imperialistów, a Czesi konformistów, my jesteśmy klasycznymi anarchistami. Ożywiamy się tylko wtedy, gdy sytuacja zmusza nas do buntu. Musimy stanąć w obliczu klęski, żeby się zebrać do kupy i ruszyć do walki. Ale jak już się zbierzemy, jesteśmy w stanie wygrać z każdym.

Myślę, że piłkarski triumf w Moskwie, będący emanacją polskiego ducha, byłby niemożliwy bez Smoleńska i patriotycznej postawy kibiców Legii, choćby podczas niedawnej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Kiedyś, zirytowany słynną zadymą w Wilnie, w felietonie odmówiłem legijnemu patriotyzmowi wiarygodności. Dziś tamte ostre słowa uroczyście odszczekuję, dziękując piłkarzom i kibicom stołecznego klubu za balsam dla mojej strapionej duszy. Jeśli polski instynkt wciąż niezawodnie działa w świecie futbolu, to znaczy, że jest w stanie reagować także w polityce. Bo mecze z Ruskimi toczą się nie tylko na boisku.