Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 18 stycznia 2012
Żyjemy w jedynym państwie, jakie mamy. Zawsze znajdzie się jakaś grupa (odchrząknięcie), której rządzący nie będą się podobali. Ale to legalne państwo wyznacza granice tego, co można w nim robić. Państwo alternatywne (bulgot z karafki) będzie istniało tylko na tyle, na ile państwo realne się na to zgodzi. „Wolni Po(brzęk odstawianej szklanki)lacy” mogą się organizować, ale kiedy realne państwo uzna, że już dosyć tej zabawy, to przyśle jedną czy drugą służbę i zwinie, skończy tę zabawę. Dlatego (odkaszlnięcie) organizowanie wewnętrznego państwa do niczego nie prowadzi.
Powyższy akapit to fragment wywodu Łukasza Warzechy, który ośmieliłem się ozdobić didaskaliami ze słynnego wiersza Stanisława Barańczaka „Określona epoka”. Robię to nie dlatego, by insynuować, że w okresie PRL publicysta „Faktu” zachowałby się niegodnie, lecz po to, by uświadomić mu, jak jego zachowawcza strategia jest odbierana przez ludzi, dla których III RP to państwo opresyjne. Oczywiście, nikt z nas nie uchyla się od płacenia podatków, ale przecież nie o to chodzi. Respektując elementarne zasady porządku społecznego, odrzucamy w całości „okrągłostołowy” układ i jego kolejne mutacje. W oczekiwaniu na przełom polityczny, na który nie mamy decydującego wpływu (to raczej kwestia skuteczności niepodległościowych polityków, czynników ekonomicznych itd.), budujemy drugi obieg kultury. Robimy dokładnie to samo, co przez osiem chudych lat robili patriotyczni Węgrzy. Mając przeciwko sobie największe media, za namową Viktora Orbana zakładali lokalne organizacje społeczne, kulturalne czy religijne. Wygrali. My też wygramy.
Ostatnio zdarza mi się drzeć koty z tzw. rozsądnymi konserwatystami. Podobno przesadzam, bo „w gruncie rzeczy mamy podobne cele”. Doprawdy? Dla mnie III RP w stanie ujawnionym po 10 kwietnia 2010 r. jest wrakiem państwa, formą tymczasową, utrzymywaną siłą bezwładności. Jej upadek jest przesądzony, więc trzeba myśleć o tym, czym ją zastąpić. Nie wyobrażam sobie, by w polskiej polityce pozostali ludzie, którzy pozwolili upodlić szczątki i pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. Politycy odpowiedzialni za oddanie śledztwa Moskwie muszą zostać osądzeni. Potrzeba też wielkiej kampanii społecznej, prostującej najnowszą historię. Za mówienie prawdy nikt nie może być pozywany do sądu. Wreszcie konieczna jest radykalna wymiana elit. Hierarchie kulturalne III RP zostaną zastąpione nowymi. To zadanie na lata dla instytucji kultury, edukacji i mediów, ale jego realizacja zaczęła się już w drugim obiegu.
Czy te same cele mają „rozsądni konserwatyści”? Nie sądzę. Naiwnie wierząc w siłę własnej perswazji, przypominają „konstruktywną opozycję” w PRL. Interesuje ich III RP „z ludzką twarzą”, a nie budowa nowego państwa. W imię demokracji, propaństwowości albo chrześcijańskiej miłości będą stopniowo zmiękczać argumenty. Zadowolą się kompromisem z beneficjentami dotychczasowej kultury, być może po wyeliminowaniu zjawisk skrajnych. Jeśli jakimś cudem z mediów znikną Palikot, Nergal czy „Krytyka Polityczna”, uznają zapewne, że jest całkiem znośnie. Mnie to nie wystarczy. Pozostanę w drugim obiegu, dopóki sądy będą ścigać pisarzy i historyków za słowa, dopóki media nie zrezygnują z wysługiwania się władzy, dopóki Instytut Adama Mickiewicza będzie promował za granicą idiotyczne happeningi, a gwiazdami Kongresów Kultury będą emerytowani staliniści, feministki i wojujący geje, dopóki w programach szkolnych Józef Mackiewicz będzie przegrywał z Witoldem Gombrowiczem, a Kazimierz Wierzyński z Wisławą Szymborską. Wymieniać można w nieskończoność, bo bagno fałszu, w którym brodzimy, wydaje się nie mieć granic.
Ilekroć moi krytycy słyszą „drugi obieg”, natychmiast oskarżają mnie o schodzenie do katakumb. Nic z tych rzeczy. Istnieje sporo niezideologizowanych instytucji, zwłaszcza na prowincji, na których można się oprzeć: biblioteki, szkoły, galerie, stowarzyszenia katolickie... Poza tym mamy do dyspozycji kilka dużych wydawnictw. Jak przystało na wolnych Polaków, wolimy poszerzać przestrzeń wolności niż moszcząc sobie gniazdko w III RP, powtarzać: „żyjemy w określonej epoce, taka/ jest prawda, nieprawda,/ i innej prawdy nie ma”.