Musimy pamiętać, że naszym celem jest nie reformowanie systemu kłamstwa, ale jego zastąpienie kulturą opartą na prawdzie. Nie domagamy się III RP „z ludzką twarzą”.
"Nowe Państwo" nr 11/2011
Kiedy we wrześniu 2010 r. poinformowałem na swoim blogu o podjęciu walki cywilnej, nawiązującej do zasad, które podczas okupacji zabezpieczały Polaków przed wpływami niemieckiej propagandy, nawet część moich przyjaciół uznała mnie za wariata. Okazało się jednak, że takich „wariatów” jest w Polsce bardzo wielu. Działania analogiczne do historycznych form oporu są dziś trwałym elementem krajobrazu III RP, a niektóre z nich doczekały się wręcz własnych struktur.
Dość wspomnieć Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczypospolitej, przywołujące kategorię prawdy jako fundamentu przyszłej polskiej kultury. W niektórych aspektach bardzo przypomina ono Ruch Kulturowy, zaprojektowany przez Andrzeja Trzebińskiego w 1943 r. i rozwijający się do wybuchu powstania warszawskiego. Albo reaktywowane niedawno Biuro Interwencji, zajmujące się ochroną praw człowieka, a kierowane przez Zofię Romaszewską, która stała na czele Biura Interwencji KOR w czasach PRL.
Na swój sposób, bo z humorem, nawiązują do okupacyjnej rzeczywistości uczestnicy ulicznej akcji OB-CIACH, którzy od wielu miesięcy gromadzą się w różnych miastach Polski, by ostentacyjnie czytać gazety uznane przez tropicieli Ciemnogrodu za obciachowe. Dzięki rozbiciu na dwie sylaby słowo „obciach” zyskuje nowe znaczenie. Staje się synonimem ruchu obywatelskiego, który pragnie przeciąć pętające polskie życie publiczne więzy politycznej poprawności. To właśnie na spotkaniach OB-CIACHU można usłyszeć „zakazane piosenki” w rodzaju: „Siekiera, motyka, rybia łuska. Wnet się skończą rządy Tuska, Siekiera, motyka, gaz i prąd, Czas obalić Tuska rząd!”.
Ogromną rolę kulturotwórczą wciąż odgrywają spotkania z niepokornymi reżyserami, pisarzami, redaktorami, organizowane przez Kluby „Gazety Polskiej” czy Solidarnych 2010. Stale rośnie nie tylko sprzedaż „Gazety Polskiej”, lecz także dwumiesięcznika „Arcana”, który do niedawna był uznawany za periodyk stricte uniwersytecki. Jak widać, drugi obieg wciąż się rozwija. Gromadzimy się już nie tylko wokół konkretnych filmów czy książek, lecz także po to, by rozmawiać o ideach i ich konsekwencjach.
Przeciw kłamstwu
Po co nam to życie w podziemiu? Czy chodzi o niezgodę na stopniowe ograniczanie demokracji, wprowadzane przez obecną władzę i jej medialnych funkcjonariuszy? Czy powodem jest fakt, że rząd Donalda Tuska potraktował bohaterów poległych w Smoleńsku jak ubitą trzodę, rezygnując z wyjaśnienia przyczyn katastrofy i manifestując w ten sposób swoją pogardę dla polskich wartości: Boga, honoru i ojczyzny? Czy wstrząsnął nami krajobraz zawłaszczonego państwa, które lekceważy własną niepodległość? Czy poczuliśmy się jak w obcym kraju, gdy wyrywano krzyż z Krakowskiego Przedmieścia i pospiesznie gaszono znicze pamięci? Tak. To wszystko zadziałało jako impuls do tworzenia drugiego obiegu, ale korzenie tego „czegoś” tkwią przecież głębiej. Sięgają Okrągłego Stołu, przy którym wyselekcjonowana elita „Solidarności” dogadała się z komunistami. Wszelkie zło, z którym dziś mamy do czynienia – w polityce, ale nierzadko również we własnych sumieniach – jest duchową konsekwencją kłamstwa założycielskiego III RP.
Trzy dni po katastrofie smoleńskiej pisałem na blogu: „To jest wojna. Wojna o polską duszę, której po wyjściu z antykomunistycznego podziemia się wyrzekliśmy. Wojna z własnym lenistwem, niechęcią do podejmowania wielkich wyzwań, minimalizmem oczekiwań i wyobraźni. Wojna, którą w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku próbował rozpętać Zbigniew Herbert, wzywając Polaków do powrotu na ubitą ziemię. »Pan Cogito ma kłopot z demokracją« – tak mu na to wówczas odpowiedziano. Smoleńska tragedia daje nam szansę na nowy romantyzm, ukazujący dzieje Polski w perspektywie duchowej. Czas wreszcie przestać wstydzić się żarliwego patriotyzmu i katolicyzmu, który przez wieki stanowił o naszej tożsamości i sile. Pora przywrócić naszej kulturze wykpione przez cyników wielkie słowa, takie jak Bóg, prawda, dobro, honor, ojczyzna. Odzyskać pasję, odwagę, zdolność do ponoszenia krwawych ofiar, eschatologiczną wyobraźnię. I zacząć naprawdę kochać Polskę, a nie traktować ją jak miejsce do mieszkania”.
Po pierwsze – kultura
Nikt nie wygra tej wojny w pojedynkę. Podejmując – każdy na swój sposób – walkę cywilną, zamanifestowaliśmy gotowość poświęcenia się dla ojczyzny, jednak nie był to akt zdolny zmienić Polskę. Raczej gest w stylu Zbigniewa Herberta, który – z dumą, ale i gorzkim poczuciem bezradności – tytułował się Pułkownikiem Królewskiej Samodzielnej Brygady Huzarów Śmierci. Aby nasz zryw był skuteczny, konieczne jest tworzenie struktur jednoczących wolnych Polaków. Musimy nastawić się na długie trwanie i wykonać pracę, której nikt nie wykona za nas.
Obowiązkiem ludzi filmu, literatury, sztuki, muzyki jest nie tylko tworzenie istotnych dzieł, ale i nakreślenie czytelnej mapy wartości. Nic nie usprawiedliwia publikowania w salonowym obiegu. Między atrapą kultury III RP, zaprojektowaną w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, „Krytyce Politycznej” czy Instytucie Adama Mickiewicza, a autentyczną polską kulturą powinien istnieć jasny rozdział. Jako twórcy nurtu „prawdziwościowego” musimy okazywać sobie wzajemną solidarność i budować podziemny porządek: własne hierarchie, instytucje, wydawnictwa, system komunikacji z odbiorcami. Pora przestać marzyć o powrocie na salony III RP i uskarżać się na los „wykluczonych” i „zepchniętych do getta”. W getcie wegetują niewolnicy, którzy muszą respektować zasady narzucone przez okupanta. Kto mówi „getto”, posługuje się narzuconym językiem, bo zakłada, że centrum istnieje gdzie indziej. W drugim obiegu jesteśmy wolni. Według własnych zasad tworzymy kulturę narodową, która w przyszłości zastąpi dzisiejszą atrapę.
Ale pracę nad sobą muszą też wykonać ci, którzy wskutek degeneracji oficjalnej kultury odwrócili się od kultury w ogóle. Sprowadzenie patriotyzmu do emocji politycznych prostą drogą prowadzi do frustracji. Trzeba na nowo głęboko uwierzyć, że kultura jest w stanie pełnić funkcję jednoczącą. Zerwać z konsumencką logiką, która każe oczekiwać, aż twórca poda nam swój „produkt” na tacy. Należy podjąć wysiłek samodzielnych poszukiwań, śledzenia idei i czytania książek. Drugi obieg powinien zakotwiczyć nas w narodowej kulturze, postawę jałowej negacji zastąpić wartościami pozytywnymi: pogłębianiem tożsamości, namysłem nad istotą polskości, ale też powrotem do wzgardzonych przez XXI wiek kryteriów twórczości artystycznej: prawdy, dobra i piękna.
Siła prowincji
Żeby włączyć się w drugi obieg, nie wystarczy uczestniczyć w manifestacjach na Krakowskim Przedmieściu. Trzeba poszukiwać podobnych sobie ludzi w lokalnych społecznościach i razem z nimi chronić tkankę polskiego życia. Doskonałym przykładem takiego działania są Kluby „Gazety Polskiej”, łączące dyskusje polityczne z poszerzaniem świadomości historycznej i kulturalnej. Ale aktywność społeczna musi stać się wyzwaniem dla każdego z nas. Naszym zadaniem jest rozwijanie własnego patriotyzmu (poznawanie historii, literatura piękna, podróże śladami przodków), a jednocześnie promowanie postaw patriotycznych w środowisku rodzinnym, miejscu pracy, szkole.
Równie ważne jest, aby bojkot mediów zmierzających do osłabienia ducha w społeczeństwie był solidarny. Musimy pamiętać, że naszym celem jest nie reformowanie systemu kłamstwa, ale jego zastąpienie kulturą opartą na prawdzie. Nie domagamy się III RP „z ludzką twarzą”. Czym kończą się takie kompromisy, pokazuje historia reformatorów socjalizmu z „opozycji demokratycznej”. Jeśli nie odrzucimy w całości oficjalnej propagandy z jej fałszywymi autorytetami, kłamstwo będzie wciąż się przepoczwarzać i wracać do polskiego życia publicznego.
Misja duchowa
Zwolnieni z obowiązku bojkotu są niepodległościowi politycy, którzy nawet w warunkach ograniczonej demokracji muszą skutecznie upominać się o polskie interesy. Nam pozostaje wyciągnąć wnioski z lekcji współczesnych chrześcijan. Kultura III RP jest bowiem częścią nihilistycznej cywilizacji, dominującej dziś w Europie. W ubiegłorocznym wywiadzie dla kwartalnika „Fronda” katolicki arcybiskup Granady, Javier Martinez, zwraca się do wiernych: „Nasz świat jest jak pociąg, którego lokomotywa to kultura nihilistyczna. Ten pociąg pędzi prosto w przepaść, pędzi ku samozniszczeniu. Nie da się już go zatrzymać. Te procesy poszły już za daleko. Dobrze jest więc, jeśli niektóre osoby wysiądą z pociągu przed przepaścią, rozpalą ogniska, zaczną śpiewać i tańczyć wokół ognia. Może ktoś z pociągu zobaczy ich i też zechce wysiąść przed zagładą. Musimy więc śpiewać i tańczyć. Pociągu nie uratujemy, ale przynajmniej ocalimy niektórych, a wokół ognisk zbudujemy nową społeczność”.
Głęboko wierzę, że jedną z tych „nowych społeczności” ma szansę stać się wspólnota wolnych Polaków. Nie wszyscy uczestnicy drugiego obiegu to chrześcijanie. Jednak każdy, komu zależy na odrodzeniu ojczyzny, musi przynajmniej respektować ogromną rolę chrześcijaństwa w podtrzymywaniu polskości. Nasze dzieje świadczą o tym, że tylko zawierzenie Bogu i podjęcie przez świadomą część narodu duchowej misji może poprowadzić Polskę do zwycięstwa. Tak będzie i tym razem.