wtorek, 14 grudnia 2010

Bałaharow: Duchowość w siwym dymie

„Ofiarowanie” to film, w którym reżyser, uwierzywszy w swój profetyczny dar, w patetycznej formie przekazuje jakieś niesamowite brednie piromana.



















ALEKSIEJ BAŁAHAROW *

W marcu 1982 roku Andriej Tarkowski opuścił ZSRR. Na emigracji wyreżyserował dwa filmy: „Nostalgię” oraz będący zarówno kontynuacją, jak i radykalnym zaprzeczeniem tego obrazu dramat „Ofiarowanie”.

Nakręcona we Włoszech „Nostalgia” to zapis niestrudzonych prób stworzenia nowej dykcji dla opowieści o tęsknocie do ojczyzny. Niektóre koncepty są nieznośne, ale to absolutnie nieważne, gdyż w filmie jest jedna scena będąca niewątpliwym arcydziełem. Ta, w której poeta-emigrant przechadza się z butelką wódki po opuszczonym domu, a spoza kadru obserwuje go dziewczynka. Tarkowski poszukujący przez wiele lat filmowego języka, który byłby ekstazą i tęsknotą, wyrazem nieświadomości poddanym rygorowi formy, czymś nieupozowanym, a jednocześnie dojrzałym, wreszcie – odnalazł. W tej jednej scenie ukazał nostalgiczny wymiar alkoholizowania się, złożył przedziwny hołd rozchwianej ojczyźnie i coraz bardziej chwiejącemu się ciału.

I cóż robi Tarkowski, gdy udaje mu się nakręcić najlepszą scenę w karierze? Rejteruje! Cofa się do najbardziej bezpiecznego motywu ze swoich filmów, który jest zarazem motywem najbardziej niebezpiecznym. Już w „Zwierciadle” płonie stodoła, w „Nostalgii” jeden z bohaterów podpala się, a drugi odbywa symboliczną wędrówkę z ogniem po dnie opróżnionego basenu. W nakręconym w Szwecji „Ofiarowaniu” motyw ten zostaje doprowadzony do absurdu: płoną dom i samochód.

„Ofiarowanie” to film, w którym reżyser, uwierzywszy w swój profetyczny dar, w patetycznej formie przekazuje jakieś niesamowite brednie piromana. Symboliczna wieloznaczność obrazów daje mu alibi, bo jeśli coś nie wytrzymuje próby rozumu, zawsze można zasugerować, że jest to wizja natchniona, płynąca z głębi podświadomości i dlatego nie podlega naszym ułomnym interpretacjom. Niechby jednak Tarkowski stanął przed rodzinami ofiar pożarów, może wtedy dostrzegłby, że są pewne granice.

Owszem, sporo w „Ofiarowaniu” scen elegancko sfilmowanych i w pobieżnym odbiorze film może się wydać niewinny niczym piękna reprodukcja Leonarda da Vinci, którą oglądają bohaterowie, ale przecież gdy spojrzeć na koncepty, którymi częstuje nas Tarkowski, to widać, że nie jest to wcale taka bezpieczna gra.

Czy może mamy przyciągać do naszego kraju zagranicznych inwestorów apokaliptycznym przesłaniem, że zachodnia cywilizacja skończy na stosie ofiarnym? Że szwedzkie domy płoną najpiękniej? Czy wzorem bohatera filmu mamy uwierzyć w rychły koniec świata i podpalać zagraniczne posesje? A kto zapłaci za zniszczone domy? Kto przywróci w lokalnym środowisku zaburzoną siwym dymem równowagę ekologiczną?

Tarkowski razem ze swoim bohaterem ogląda płonącą willę. Filmowymi konceptami stara się nadać sens swoim dziwacznym medytacjom, a to nawiązując do Starego Testamentu, a to ilustrując kadry barokową muzyką. Ale przecież to oglądanie płonącej willi czy stodoły ma w sobie coś z chorej fascynacji. Czy rzeczywiście ktoś taki jak ja, czujący się niewygodnie w świecie reklamy i konsumpcjonizmu, musi w pakiecie dostawać twórcę uprawiającego filmową piromanię? Zafascynowanego ogniem, dymem, popiołem?

* Aleksiej Bałaharow – moskiewski oligarcha oraz niezależny reżyser i krytyk filmowy