Nie wiadomo, co robił protoplasta Donalda Tuska w czasach, kiedy mój pradziad Balcer Wencel zakładał pod Grabowem pierwszą hutę szkła na Kaszubach. Może uganiał się za walkiriami w jakichś germańskich lasach? Albo przygrywał na lutni gdańskim patrycjuszkom? W każdym razie musiał być to człowiek nieprzeciętny, skoro w domu Tusków jeszcze po wojnie kolędy śpiewało się po niemiecku.
Felieton z cyklu "Listy z podziemia", "Gazeta Polska" 28 września 2011
Moje tradycje rodzinne są mniej multikulturowe, choć kaszubskości się nie wyprę. Ojciec, nauczyciel i społecznik, urodził się w Grabowskiej Hucie, a matka w Sierakowicach. W 1964 r. rodzice przeprowadzili się z Kartuz do Matarni. Na studiach poznałem przyszłą żonę – białkę z Somonina. Teściowie od lat zaopatrują okolicznych mieszkańców w chryzantemy na Wszystkich Świętych. Zdecydowanie nie ma we mnie tego gdańskiego sznytu, który cechuje premiera.
Gdy w marcu tego roku na rogatkach Gdańska pojawiły się tablice z napisem „Gduńsk – stolëca Kaszëb”, poczułem się zdezorientowany. Czyżby Kartuzy wyrzekły się swojego historycznego tytułu? Nawet gdyby tak było, to kaszubską stolicę należałoby przenieść do Kościerzyny. Skąd pomysł, by przenosić ją do miasta, gdzie Kaszubi wprawdzie pracowali i handlowali, ale zawsze otaczał ich obcy żywioł? Sprawdziłem: o ustawieniu tablic zdecydował Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, członek Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i polityk PO.
Wśród pól, lasów i jezior Kaszubi zbudowali przez setki lat wspaniałą kulturę. Do niedawna mieli też ducha, dzięki któremu nie pozwalali się ujarzmić. Ich siłą była głęboka maryjność, manifestowana jeszcze w czasach pontyfikatu Jana Pawła II. Ta katolicka duchowość tradycyjnie wiązała ich z Rzecząpospolitą, co najcelniej ujął poeta Hieronim Derdowski: „Nié mô Kaszëb bez Pòlonii, a bez Kaszëb Pòlsczi”. Tym, co osłabiało Kaszubów przed wojną, była idea regionalizmu, propagowana przez niemiecką i gdańską prasę. Ten wyssany z palca projekt powrócił na początku III RP za sprawą Tuska i jego gdańskich przyjaciół z Kongresu Liberalno-Demokratycznego. W strukturach ZK-P zaroiło się od młodych aktywistów o nastawieniu separatystycznym. Na szczeblu samorządów Kaszuby obrosły pajęczyną „nowych kaszubskich inteligentów” związanych z KLD, następnie UW, wreszcie PO. Zanim Tusk zaprezentował wszystkim Polakom retorykę „polityki miłości”, przetestował ją na lokalnej społeczności. Ponad połowa Kaszubów dała się na nią nabrać, skoro w każdych kolejnych wyborach głosuje na Mira, Zbycha albo Bronka.
Podczas niedawnego Zjazdu Kaszubów w Lęborku Tusk mówił, że mieszkańcy tej ziemi „wypracowali własny pomysł na politykę”. Ma on polegać na dbaniu o „spokój i pokój” i wyrzekaniu się „wszelkich radykalizmów”. Nieugięty duch Kaszubów został sprowadzony do pegeerowskiej mentalności i hasła „Zgoda buduje!”. Zupełnie nie przystaje to do historii kaszubskiej inteligencji, która niezmiennie wspierała polskie zrywy niepodległościowe. Alfons Flisykowski z Goręczyna najpierw jako ochotnik walczył z bolszewikami, a we wrześniu 1939 r. dowodził obroną Poczty Polskiej. Razem z nim poległo za ojczyznę wielu Kaszubów. Jedni zostali wymordowani w Piaśnicy, inni trafili do obozu w Stutthofie. Niektórzy do końca wojny toczyli walkę z najeźdźcą w oddziałach „Gryfa Pomorskiego”. To głównie mieszkańcy kaszubskich wsi wzięli udział w wydarzeniach Grudnia’70 i Sierpnia’80.
Kochani Kaszubi! Zwracam się do was wprost, jak Antoni Abraham, który w ostatnich latach zaborów krytykował swoich ziomków za bierność w walce o świadomość narodową. Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście prymitywnym ludem, skazanym na konsumpcyjną wegetację. Do zachowania spokoju i izolacji od reszty narodu wzywa się niewolników, żeby łatwiej było nad nimi zapanować. Nie zgadzajcie się na dyktat gdańskich polityków. Oni was oszukują. Chcą wychować geszefciarzy, którzy do końca życia będą sprowadzać z Niemiec samochody, a urzędowe znajomości wykorzystywać do zbijania kasy. Bądźcie ofensywni. Zamiast zamykać się w „regionalizmie”, obudźcie katolickiego ducha i przekażcie go reszcie Polaków. Tylko tak – wzbogacając polskie życie własną tradycją – przetrwacie. Pamiętajcie o tym, idąc do wyborów 9 października. Niech tego dnia burzy się kaszubska krew, a serce bije dla Polski.