Z Wojciechem Wenclem, poetą, laureatem Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza, rozmawia Krzysztof Masłoń
"Rzeczpospolita" (dodatek "Plus Minus") 12-13 listopada 2011
Jakie, pańskim zdaniem, są obowiązki poety? A jakie poety polskiego?
Chciałby pan pewnie usłyszeć: „Jestem polskim poetą i mam obowiązki polskie". Nic z tego. Poeta, niezależnie od narodowości, ma tylko jeden obowiązek: oddać wszystkie swoje siły i umiejętności na usługi dzieła, które tworzy. Podporządkować się jego wewnętrznej logice i nie burzyć jej żadną kalkulacją. Dla mnie jako chrześcijanina dodatkowo ważna jest kategoria powołania do służby artystycznej, o której jednym głosem mówili Jacques Maritain i Jan Paweł II. Staram się służyć pięknu, prawdzie i ludziom. Jednak drogą do tego nie jest realizacja społecznych zamówień, lecz pogłębianie własnej relacji z Bogiem, zgodnie z zasadą: „Jakim kto jest, takie dzieła wykonuje". Myślę, że wraz z dojrzewaniem wiary moja wyobraźnia stawała się przez lata – mówiąc słowami Herberta – „narzędziem współczucia". To doświadczenie przygotowało mnie do pisania o bolesnych losach Polaków.
Za sprawą wierszy Jarosława Marka Rymkiewicza, a i pańskich utworów, powróciła do publicznego dyskursu zapomniana zda się – od romantyzmu, a może i oświecenia – poezja obywatelska.
Nie wiem, jakie są intencje Rymkiewicza, ale własnych wierszy z „De profundis" nie nazwałbym obywatelskimi. To poezja wyrastająca z doświadczenia wspólnotowego, jednak polskość jest w niej traktowana metafizycznie, a nie politycznie. Wizja ciał oficerów z Katynia, które, ulegając rozkładowi, dosłownie stają się solą ziemi, to dla mnie coś więcej niż liryka obywatelska. Dotyczy to również wierszy wołyńskich, w których męczeństwo ma wymiar uniwersalny, a polskość pojawia się wyłącznie w swym mistycznym związku z chrześcijaństwem. Jeśli się nie mylę, tylko jeden wiersz – „Do Jana Lechonia"– ma charakter ściśle obywatelski, może być odczytany jako polemika z dzisiejszymi próbami ucieczki od tragizmu polskiej historii. Jednocześnie oczywiście chciałbym, aby te wiersze choć w niewielkim stopniu przyczyniły się do powrotu do polskiej kultury patriotycznej ikonografii, przypomniały traktowane po macoszemu miejsca kaźni, takie jak Wołyń, i pozwoliły czytelnikom rozpoznać polskość jako przestrzeń wielkich wyzwań, a w konsekwencji przestrzeń życia na serio, które jest alternatywą dla konsumpcyjnej wegetacji. (...)
Pełny tekst wywiadu w papierowym wydaniu "Rzeczpospolitej" oraz w płatnym serwisie internetowym gazety.